niedziela, 17 kwietnia 2016

Tsuno siedział na łóżku, obiadał się żelkami które przed chwilą mu wcisnąłem. Początkowo nie był zadowolony że ma jeść cokolwiek ode mnie. Ale po paru kęsach było mu to już obojętne, wydawał się zachwycony ich cudownym smakiem. Delikatnie cytrynowe z posmakiem imbiru który drażnił gardło sprawiając że po całym ciele przechodził przyjemny ciepły dreszcz.
- Bardzo smaczne - stwierdził z uśmiechem. Na mojej twarzy również pojawił się delikatny uśmiech, ledwo co widoczny. Ale chłopak widać wychwycił go i zaczął się cicho śmiać. Co przyznam szczerze było bardzo słodkie. Rozejrzałem się po sali w której byliśmy. Białe ściany, białe łóżka, kilka jakiś maszyn. Których przeznaczenia nie znałem. Wszytko białe, i tylko nasze ubrania nie były w tym jakże okropnym kolorze. Popatrzyłem znów na chłopaka, patrzył na okno.
- Nie byłem na dobrze przez 6 miesiący - I znowu popatrzył na mnie.
- Dlaczego?? - Zmarszczyłem delikatnie brwi nie rozumiejąc. Chłopak delikatnie westchnął i popatrzył znowu w kierunku szyby Która dzieliła nas od świata " na zewnątrz".
- Nie miałem z kim, rodzina mieszka daleko i nie mają zbytnio czasu wyjść ze Mną na spacer. Przyjdą dadzą mi to o co prosiłem, popatrzył na ciuchy w które był ubrany. I jadą z powrotem - w jego głosie dało się wychwycić smutek.
Niewiedząc dlaczego wstałem i szybkim krokiem opuściłem jego salę, po kilku minutach byłem z powrotem, w ręku trzymając kurtkę dla niego. Jego spojrzenie nierozumie krążyło od mojej twarzy do kurtki którą trzymałem w rękach.
- Zakładaj idziemy na spacer  - Jego spojrzenie sprawiło wręcz że jękłem. Radość jak bym spełnił jego największe marzenie. Jak takie małe dziecko które dostało wymarzoną zabawkę. Szybko ją ubrał i sięgnął po buty, składając je nadal się uśmiechał. Był po prostu słodki, niewiedząc czemu poczochrałem jego brązowe włosy. Były wyjątkowo miękkie w dotyku. Jak bym głaskał aksamit. Wstał i szliśmy w stronę windy. Gdy ta wolno zjeżdżała na dół przyglądałem się jak z każdą chwilą w oczach chłopaka wzrasta ekscytacja, a oczy wesoło świeciły radością. Nie wiem dlaczego ale jego uśmiech wyjątkowo poprawił mi humor. Może dlatego że sam chciałem wyjść z tego szpitala choć na chwilę poczuć świeże powietrze. A może dlatego że mimo wszystko spełniłem jakieś jego marzenie. Tak po prostu, a nie kosztowało mnie to nic.
Idąc korytarzem chłopak uśmiechał się jeszcze bardziej. Szybkim krokiem otworzyłem przed nim drzwi i już po chwili oboje staliśmy w pięknym szpitalnym ogrodzie. Pełno tu było kwiatów i zieleni. Spokojne miejsce, słychać było tylko śpiew ptaków i szum wody? To chyba strumyk, cóż muszę przyznać szpital wyjątkowo się postarał by pacjenci umierali w spokoju i ciszy. Mój wzrok ukradkiem skupił się na chłopaku obok. Tsuno stał z otwartymi ustami. Przyglądał się wszystkiemu wokół, jak by nigdy wcześniej nie widział nic piękniejszego, nic tak cudownego że warto było aż stać i tylko się przyglądać. Dałem mu chwilę i delikatnie pchnąłem głową okazując byśmy szli dalej.
Z każdym krokiem chłopak wydawał się coraz bardziej zakochany w tym miejscu. Faktycznie cudownie tu było. Usiadł przy strumyku, i patrzył jak ciut pod taflą przezroczystej wody pływają ryby. Siedziałem z nim tak przez chwilę ale znudziło mi się to dość szybko, mówiąc mu tylko że zaraz wracam, udałem się do sklepu który był tuż przy wejściu do szpitala. Zamówiłem nam po ziemnym koktajlu i wróciłem na ławkę. Tsuno nadal z miłością obserwował rybki, a ja z niekłamaną fascynacją przyglądałem się jemu. Delikatnie dotknęłem jego ramię i podałem mu koktajl. Uśmiechem podziękował i wrócił do oglądania ogrodu. To dziwne, jak w takim miejscu jak szpital można znaleźć taki raj. Cisza i spokój. Kilka drzew  i duża ilość kwiatów i krzewów różnego rodzaju, gdzieś w drugim koncie ogrodu widziałem drzewo wiśni, gdzie indziej głazy. Wszytko podkreślało górski klimat tego miejsca. Nie wiem ile tak siedzieliśmy ale niebo wciąż było jasne, a powietrze świeże i ciepłe. Bez słowa oboje wstliśmy i ścieżką zrobioną z wygładzonych kamieni szliśmy przed siebie. I dopiero dluszym czasie zorientowałem się że ogród ten musi być częścią lasu który graniczył ze szpitalem, lasu tek pięknie wpasowanym w budynki szpitala.
Zawróciliśmy, nie odzywając się do siebie weszliśmy do budynku szpitala i znowu ogarnął nas smród leków i atmosfera śmierci. Nie przyjemne uczucie, takiego chłodu mimo że było ciepło. Odprowadziłem Tsuno do jego sali i sam udałem się do mojego pokoju gdzie od razu wskoczyłem pod prysznic i pozwoliłem wodzie ogarnąć swoje ciało. Było mi po prostu przyjemnie, tak naprawdę przyjemnie. Nie wiem ile prysznic zajął mi czasu ale gdy położyłem się do łóżka na dobrze było już ciemno. Gasząc światło okryłem się kołdrą. Myślałem.....chyba o wszystkim i o niczym. Jakoś nie potrafiłem się skupić na niczym konkretnym, to takie dziwne. Takie nie moje....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz