wtorek, 29 lipca 2014

4 Atak


Nie ważne co powiecie ja i tak nadal walczę. Mimo że spychacie mnie wciąż w wieczny dół.
Czy to ty???
Coś niezwykłego, piękne światła.
Mam ochotę ukryć się gdzieś tam.



I już umieram przed tobą, i kładę się na twarz.
Ty wymierzaj kare, ktoś taki jak ty.
Chyba coś jest nie tak, chyba.
Chyba spadam w wieczny dół



Ktoś znowu wmawia mi to co tak naprawdę nie jest prawdą. A może to prawda, sam już nie wiem. Moja rodzina to jak wiadomo moi najwięksi wrogowie. Moje marzenia, wieczny ból. Czy to czego najbardziej pragnę, czy kiedyś będę to miał

Twoja twarz jak znak.
Ty sam, to ściąga mnie w dół.
Każdego dnia gdy widzę twą piękną twarz.
Modle się o jakiś znak.
Hipnotyzujesz, chyba odwagi mi brak.
Spadam coraz częściej, chcę czuć twój dotyk, słyszeć głos.
Coraz częściej myślę by wysłać ci jakiś znak.

Mam ochotę wysłać mu jakiś znak, by zdominował mnie w całości. Już teraz robię co tylko zechce. To chyba nie jest dobry znak.
Dzisiaj jedziemy do niego do domu, trochę się boje. Sam nie wiem co robić mam, proszę boga o jakiś znak.
***

Nie wiedziałem co mam zrobić, co powiedzieć jak się zachować. Moje oczy, cały ja nie wiedziałem co zrobić. Stałem przed wielkim domem, chociaż nie to nie był ani dom ani zamek ani nic co potrafiłem opisać. Miejsce to było jak ze snów, piękne tajemnicze z zarazem takie inne. Popatrzyłem na chłopaka stojącego koło mnie. Jude patrzył na to miejsce z czymś co można było nazwać szacunkiem. Odniosłem wrażenie że wzbudza w nim szacunek.
-To twój dom???-Spytałem patrząc mu w oczy.
-Mieszkam tu tylko w wakacje.-Nie zdziwiło mnie to, jechaliśmy tu 8 godzin. Ten przystojny sadysta zgarnął mnie spod szkoły o czwartej rano.
-A w roku szkolnym gdzie mieszkasz??-Spytałem patrząc na ''dom''.
-W hotelu.- Powiedział i zaczął iść w kierunku drzwi. Zrobiłem to samo, nagle usłyszałem szczekanie psów. Rozejrzałem się i zobaczyłem trzy wielkie psy. Biegły prosto na mnie, kilka sekund później poczułem ból w nodze i ręce.
-Kurwa!!!Aaaaa.-Z mojego gardła wydobył się krzyk upadłem na ziemię i zacząłem krzyczeć jeszcze głośniej. Słyszałem czyjś głos, ale przez szczekanie psów nie słyszałem czyj to głos. Poczułem jeszcze kilka ugryzień, ale po chwili ktoś podniósł mnie z ziemi. Oczy miałem zamknięte z bólu. Czułem zapach krwi. Po jakimś czasie poczułem ukłucie w szyje i oddałem się snu.
***
Otworzyłem oczy i poczułem ból w całym ciele, delikatnie usiadłem na łóżku. Znajdowałem się w wielkim pokoju,ściany pomalowane były na jasny brązowy, wszystkie meble zrobione były z jasnego drewna, na ścianach było parę obrazów. Wydawało mi się że już kiedyś je widziałem.
A ja...
Leżałem na wielkim łóżku, dla czterech pięciu osób, samo łóżko było rozmiarów mojego pokoju, Chciałem wstać i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę ż jestem ubrany jedynie w swoje różowe bokserki.
Powoli docierało do mnie co się stało, na ciele miałem kilka mocnych ugryzień. Nie mogłem ich zobaczyć bo ktoś fachowo je za bandażował, co najdziwniejsze nie czułem wogóle bólu.
-Widzę że już nie śpisz.-Powiedział Jude wchodząc do pokoju. Usiadł na łóżku i popatrzył na mnie.
-Gdzie jestem??
-Aktualnie w moim pokoju, widzę że z tobą wszystko dobrze więc wstawaj.-Rozkazał ale ja nie wstałem nawet nie wyszłem z pod kołdry.-Nie bądź taki wstydliwy, widziałem cię w samych bokserkach.
-Kiedy???!!!!
-Ktoś cie musiał opatrzyć, a ciuchy tylko przeszkadzały.-Poczułem jak robię się cały czerwony. Jude zaczął się ze mnie śmiać. -Tam masz garderobę, wybierz coś sobie. Ja przyjdę za jakieś 20 minut, a i radziłbym ci zmienić bokserki bo te są w krwi, znajdziesz tam jakieś nowe.-Powiedział wychodząc. Wstałem i po chwili byłem już w wielkiej garderobie. Pomieszczenie było naprawdę wielkie. Zacząłem poszukiwania jakiś ciuchów które były by na mnie dobre. Wybrałem krótkie czarne spodenki, i białą bluzkę. Udało mi się też znaleźć bokserki, wybrałem sobie ciemne niebieskie.
Gdy wróciłem do pokoju czekał tam Jude, delikatnie uśmiechnął się na mój widok.
Wyszliśmy z jego pokoju i zaczęliśmy iść po schodach, Jude wydawał się o czymś myśleć, ale nie mogłem nawet próbować zgadnąć o czym myśli po prostu był dla mnie zbyt wielką zagadką.
Zaprowadził mnie do wielkiego pomieszczenia które o ile się nie mylę było jadalnią, Gdy tylko usiedliśmy do pomieszczenia weszły dwie kobiety z tacami na których było jedzenie, postawiły po jednej przed nami, zaczęliśmy jeść w milczeniu. Jedzenie było dobre ale wolałem nie pytać co to jest.
-Nauczę cię walczyć.-Oświadczył Jude gdy te same kobiety stawiały przed nami puchary z lodami.
Gdy tylko skończyliśmy Jude zaprowadził mnie do ogrodu, znaczy do miejsca które było ukryte za krzakami, żeby tam wejść trzeba było przejść w czymś co przypominało labirynt z wysokich krzewów. Wolałem sobie nie wyobrażać jak wielki jest ogród wokół całego budynku, widziałem tam parę innych budynków ale o normalnej wielkości. Tam gdzie zaprowadził mnie Jude też był budynek, ten zbudowany był w typowo azjatyckim stylu, Zresztą to samo można było powiedzieć o domu mojego kolegi. Weszliśmy do budynku, i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę że miejsce w którym się znajduje ma kilka set lat.
-Jude mogę o coś spytać???-Popatrzyłem na broń która była za szybami.
-Tak
-Czy twoja rodzina ma jakieś powiązania z władcami Japonii???-Spytałem przerażony patrząc na zbroje które stały koło ściany. Popatrzyłem na Jude'a i wtedy zobaczyłem że wyciąga z jednej gabloty miecz. Przeczytałem podpis na gablocie Tanaka Hana
-Nie po prostu lubimy historię Japonii. Chodź.-Powiedział odkładając miecz, nie wiedziałem jak nazwać tą broń więc przyjąłem że to miecz.
-Kto to był Tanaka???-Popatrzył na mnie.
-Nikt taki.
***
Dwie i pół godziny później leżałem przed budynkiem, nie miałem siły się ruszyć. Wszystko mnie bolało, każdy kawałek ciała.
-Jude siedział koło mnie, bawił się telefonem. Nie rozumiałem dlaczego on ma nadal siłę. Przecież to co robiliśmy było naprawdę ciężkie. Jakiś gość pokazywał nam jak się trzyma miecz i wogóle.
Gdy wróciliśmy do domu, zaczęliśmy grać w PS4, graliśmy w NFS.
Nagle usłyszałem pisk opon , Jude zerwał się z ziemi i podbiegł do okna, zrobiłem to samo. Pod dom podjechał czarny samochód. Jude wybiegł z pokoju i już po chwili był pod domem.
-Co się stało??-Spytał wyraźnie zdenerwowany. Patrzył na łysego chłopaka,z samochodu wysiadł chłopak o jasnych niebieskich włosach.
-Doozy nas zaatakowali, jechaliśmy z kina. Zaczęli strzelać, zerwali pakt, paru naszych nie żyje.-Powiedział.
-Kto z wami jechał???-W głosie Jude'a był strach. Widać bardzo się bał.
-Pańska matka...
***
Siedziałem w salonie u Jude'a. Ten zaś siedział obok mnie na fotelu. Nie za bardzo wiedziałem o co chodzi ale po minie Sharpa widziałem że nie jest dobrze. Widziałem że chłopak bardzo cieszy się że jego matce nic nie jest, ale za razem jest wściekły. Jego matka siedziała obok mnie na dużej kanapie. Kobieta miała długie blond ciemne włosy i niebieskie oczy. Bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało.
-Taki zaraz ktoś zawiezie cię do domu.-Powiedziała mama Jude'a i popatrzyła na mnie z troską.
Kilka minut później siedziałem w samochodzie zaraz mieliśmy ruszać gdy ktoś otworzył drzwi od strony kierowcy.
-Ja go zawiozę.-Powiedział Jude i po chwili jechaliśmy tylko we dwoje.
-Zawieź mnie pod szkołe.-Powiedziałem gdy wjechaliśmy do miasta, Jude jednak się mnie nie słuchał. Jechaliśmy cały czas głównymi ulicami, tak jak by chłopak bał się jechać bocznymi. Zatrzymaliśmy się przed dużym hotelem.-Jude czemu mnie tu przywiozłeś??
-Nie wracasz do domu.
-Czemu???!!-Byłem mega na niego zły co on sobie wyobrażał.
-Widzieli cie ze mną. Jesteś teraz w niebezpieczeństwie.-Wytłumaczył i wysiadł z samochodu. Otworzył drzwi z mojej strony i siłą zmusił mnie do wyjścia z samochodu. Kluczyki dał jakiemuś gościowi i weszliśmy do środka. Hotel był niezwykle ekskluzywny. Podszedł do recepcji i wziął kluczyk od pokoju. Widać musiał zadzwonić do hotelu kiedy ja spałem w aucie.
Weszliśmy do pokoju 501, od razu domyśliłem że to bardziej mieszkanie do wynajęcia.
-Ne, powiedziałem nie!!!-Zacząłem się szarpać. Jude zaprowadził mnie do pokoju a ja nie chciałem nie chciałem się ukrywać nie było takiej potrzeby.-Ja nie chce ja chcę do domu!!!-I wtedy Jude chyba nie wytrzymał, rzucił ,mnie na łóżko i wbił się w moje wargi, moje ręce położył nad moją głową. Nie wiedziałem co mam zrobić, on tak cudnie całował. Delikatnie zacząłem oddawać pocałunek, jego ręce wślizgnęły się pod moją bluzkę. Odsunął się trochę, popatrzyłem w jego oczy, moje palce delikatni dotknęły jego oczu i wyjęły soczewki. Jego oczy były takie piękne, nigdy nie widziałem tak cudnego niebieskiego. Za to jego ręka leżała na moim brzuchu a druga delikatnie dotykała mojego policzka. Znów się nachylił i delikatnie mnie pocałował. Zawiesiłem ręce na jego karku i przyciągnąłem go bliżej siebie. Oderwał się od moich ust i przeniósł się na moją szyje, delikatnie ją całował. Po jakimś czasie jak gdyby nigdy nic wstał i wyszedł z pokoju. A ja leżałem na łóżku, i nie wiedziałem co mam robić.

poniedziałek, 28 lipca 2014

3 Wypad


Od najmłodszych lat wpajali mi bym nienawidził. Stworzyli świat w którym była tylko nienawiść,świat bez tolerancji. Świat w którym znaczenie miało tylko to kim byłeś a nie to jaki byłeś. A teraz wymagają bym się zmienił. I mimo że bardzo tego chce nie umiem. P prostu nie umiem żyć jak inni.


Sam nie wiem czy sił nie będzie mi brak , chyba się zgubiłem. Wokół mnie mroczny las złych myśli, wokół tylko smutek i strach. Moje serce ze szkła, brak miłości, modlę się do gwiazd.
Coraz mniej sił.
Więc kochanie skoro wiesz to nie karz mi aż do utraty sił.
Nie każ walczyć nie każ ginąć proszę nie każ mi.
Bo naprawdę nie wiem czy mi starczy sił.


Przeczytałem któryś raz tekst który przed chwilą napisałem, to nie miało w ogóle sensu. Ale co poradzić, zawsze pisałem teksty które nie miały żadnego znaczenia, ani sensu. W domu miałem pełno takich kartek z czymś co pewnie w początkowym zamyśle mojego umysłu miało przypominać piosenki. Lecz nie było z tego nic, zupełnie nic.
Była sobota co oznaczało dzień wolny od nauki, a jak nie mam zamiaru odrywać się od tej świętej tradycji. Wolałem pójść na spacer, zresztą jak co tydzień. Idąc tak chodnikiem patrzyłem na kartkę która była cała pomazana a po środku był ten przeklęty tekst piosenki. Nagle usłyszałem piosenkę lecącą z mojego starego telefonu, jakoś nie za bardzo chciało mi się gadać więc po prostu nie odebrałem.
***

Shiawase nante tsudzukanai koto Kokoro no dokoka de wakattemashita
Suki na kimochi kawaranai kedo Tanoshii hibi yo Towa ni sayounaraa

Kyou kara boku wa hitoribotchi de Anata no egao nashi de ikinakya
Sonna kanashii koto bakka kagaeru to Ikiteru imi ni gimonfu utsu yo
Mój telefon dzwonił po raz dziesiąty, to to już była przesada. Totalnie mega zły wyjąłem telefon i przeżyłem zaskoczenie to Jude, Jude dzwonił do mnie nie dziesiąty a 23 raz.
WoW szybko odebrałem, nadal nie mogłem wyjść z zaskoczenia. Ciekawe co chciał.
-Hej co się stało czemu nie odbierałeś.-Spytał. Sam nie wiedziałem co mam od powiedzieć.
-Miałem wyciszony telefon, przepraszam.-Powiedziałem.
-Spoko, mam pytanie...
-Wal.
-Chcesz pojeździć skuterami wodnymi.-Wydusił z siebie.
-Jasne.-Niemal że krzyknąłem. Usłyszałem znowu ten piękny śmiech, sam też zacząłem się śmiać. Rozmawialiśmy przez jakieś 10 minut, gdy nagle poczułem czyjś dotyk i znajomy zapach. Jude stała dumnie wyprostowany, to co najbardziej mnie zdziwiło to jego ubiór, krótkie czarne spodenki i koszula w kratkę z krótkim rękawem. Na nosie miał czarno zielone okulary przeciw słoneczne. Dopiero teraz zobaczyłem że ma pięknie umięśnione ramiona i nogi.
-Cio aż tak źle wyglądam.-Spytał głosem małego chłopca. Nie wiedziałem co mam od powiedzieć, prawdę że wygląda mega sexownie.
-Nie w moim guście ale nie jest źle.-Zaczęliśmy się śmiać. Jude poczochrał swoje włosy które co też mnie totalnie zdziwiło, nie wyglądały jak by ich właściciel przed chwilą zszedł z fotela fryzjera. Były w totalnym nieładzie.
-Kim jesteś i co zrobiłeś z Judem.-Wskazałem na jego włosy.
-Nic tylko po prostu nie chciało mi się układać włosów, a jeżeli chodzi o ubiór to sprawka mojej mamy. Powiedziała że ma dość tego że jej syn wygląda jak jakiś urzędas.-Powiedział.
-Mądra kobieta.
-Dobra, dobra. Jedziemy???-Spyta widocznie zdenerwował go mój komentarz.
-Przepraszam.-Powiedziałem, za nic w świecie nie chciałem by się na mnie gniewał.
-Ej spoko tylko żartowałem.-Powiedział szybko i pogłaskał mnie po głowie. Zaczęliśmy iść, po chwili doszliśmy do parkingu, a po minucie stanęliśmy przed pięknym sportowym Audi, szczęka opadła mi na sam dół.
-Twoi starzy muszą mieć sporo kasy że ci taki wózek kupili.-Powiedziałem wsiadając do środka. Jude tylko głośno się zaśmiał a potem jego mina stała się strasznie poważna.
Jechaliśmy w milczeniu już jakieś 20 minut, co prawda nie wyjechaliśmy z miasta. Postanowiłem przerwać cisze która stwarzała naprawdę nie miłą atmosferę.
-Sory za komętarz o twoich rodzicach.-Popatrzyłem na niego, lecz on wpatrywał się w drogę.
-Nic się nie stało,samochód dostałem od szkoły do której wcześniej chodziłem. Byłem tam napastnikiem i to była nagroda, taki prezent na odejście.-Powiedział to takim tonem jak by mówił to już setki razy. A może jego rodzice nie byli wcale tacy bogaci, sam już nic nie wiem.-Pewnie zastanawiasz się czy moi rodzice są bogaci.-Powiedział tak jak by czytał w moich myślach.
-Eeee..
-Dobra lepiej nie odpowiadaj.
Przez resztę drogi, ku mojej udręce pytał mnie z chemii. Niby już coś tam umiałem, ale nadal byłem totalnie zły na siebie za ten tekst o jego rodzicach. PO jakiś dwóch godzinach od wyjazdu z miasta, zatrzymaliśmy się przed dużym domem z drewna, o Domie i ogrodzie można powiedzieć tylko że jest piękny. Wszystko było takie naturalne takie piękne. Jude jakoś nie był zaskoczony bajecznym wyglądem tego miejsca. Jego mina nie pokazywała nic, znowu wydawał się taki pusty, taki jak zwykła lalka. Totalnie sztuczny. Weszliśmy do środka.
Dom wydawał się być prowadzony przez jakąś młodą kobietę która bardzo lubi kwiaty i nowoczesne rozwiązania. Weszliśmy do salonu który był większy niż moje mieszkanie. Muzyka która grała z wmontowanych  w ścianę głośników, dawała rytm do tańca staruszce która wydawała się nie zauważyć naszej obecności. Na twarzy mojego towarzysza zagościł uśmiech, chłopak pokazał swoje białe zęby. Staliśmy tam już kilka minut a Jude ani myślał przerywać kobiecie. Ta w końcu zorientowała się o naszej obecności, na jej twarzy pojawił się wielki czerwony rumieniec. Podeszła do stolika i pilotem wyłączyła muzykę.
-Jude kochanie.-Powiedziała podchodząc do chłopaka, ten objął staruszkę w pasie i delikatnie przycisnął do siebie.
-Babciu bardzo za tobą tęskniłem.- A więc to była jego babcia. Nagle kobieta zaczęła mówić do wnuka w jakimś nie znanym mi języku. Jude wydawał się w pełni ją rozumieć, sam też po chwili rozmowy od powiedział wskazując na mnie a potem na okno. Kobieta szeroko się uśmiechnęła, kiwnęła głową i dała mu klucze.
-Dobrze-Powiedziała.
Razem z wnukiem właścicielki poszedłem na górę. Weszliśmy do dużego pokoju, było tam dość ciemnio, chciałem odsłonić żaluzje ale pomyślałem że to nie wypada. Jude wyjął z dużej szafy czarne spodenki i i położył na stoliku. Wyjął jeszcze ciemne niebieskie i rzucił w moim kierunku, cudem je złapałem.
-Tam masz łazienkę idź się przebrać.-Wydał mi polecenie a jak posłuszny pies poszedłem ubrać spodenki. Po mnie wszedł Jude, położyłem spodenki na łóżku.
Wyszliśmy na zewnątrz, przeżyłem istny szok. Za domem było wielkie jezioro. Widok był tak piękny że mimo że chciałem coś powiedzieć, skomentować. Po prostu nie mogłem, nie byłem w stanie.
-Nie podniecaj się tak.- Powiedział wyraźnie rozbawiony moją reakcją.
Nigdy dotąd nie bawiłem się na skuterach wodnych. Ale muszę przyznać że to świetna zabawa. Nigdy dotąd nie bawiłem się tak dobrze jak dzisiaj. Było wspaniale pod każdym względem. Jude też wydał się być zadowolony. Zazdrościłem mu że miał babcie z takim sprzętem.
-Podobało się???-Spytał gdy byliśmy w jego pokoju. Popatrzyłem mu prosto w oczy, widziałem w nich taki dziwny błysk.
-Tak.
-To dobrze, teraz chodź do kuchni. Moja babcia nie pozwoli nam jechać bez obiadu.-Zeszliśmy do kuchni, tam babcia Jeo bo tak miała na imię, gotowała coś. Pachniało pięknie. Na początku chciałem powiedzieć że nie jestem głodny ale ten zapach był tak piękny że nie byłem w stanie odmówić tej przemiłej kobiecie.
***

-Co to jest????-Spytał Jude gdy jechaliśmy autem, w ręku miał tekst który dzisiaj napisałem. Zabrałem mu go z ręki i schowałem do torby.
-Nic takiego, czasem pisze takie beznadziejne rzeczy.
-To wcale nie jest beznadziejne.-Popatrzył na mnie.
-Dzięki.
-Nie myślałeś kiedyś by pisać teksty piosenek dla jakichś zespołów.- Zacząłem się śmiać jak małe dziecko. Totalnie rozwalił mnie tym tekstem.
-Eeeee nie, ja nie umiem pisać.
-Uwierz mi jak ja ci mówię że umiesz to umiesz.- Pierwszy raz zwątpiłem w jego inteligencje. Gadał jak jakiś zdrowo jebnięty.
-Eeeee nie. A właściwie jakiej muzyki słuchasz???-Chciałem zmienić temat ale po jego minie widać było że mi się to nie uda. Włączył radio i nagle w całym samochodzie słychać było jakiegoś gościa który krzyczał coś jak by go nożem dźgali.
-Manson-Wytłumaczył Jude.
-Spoko.
-A wracając do poprzedniego tematu to jutro gdzieś cie zaprowadzę.-Powiedział zimnym oschłym głosem. Głosem który nie przyjmował odmowy.
-Gdzie.-Spytałem, chciałem wiedzieć jak mam się ubrać.
-Do mojego domu.-Szczęka znowu mi opadła.

poniedziałek, 21 lipca 2014

2 Pomoc

W mojej głowie tysiące myśli. Nie umiem tego wyjaśnić, zaczynam wszystko od nowa.
Nowy początek nowy start.


Patrzyłem ze zdziwieniem na starca. W głowie analizowałem to co do mnie powiedział. Czy to był jakiś żart, czy on myślał że urodziłem się wczoraj.
-No więc jak będzie.- Spytał wyraźnie znudzony. W tym momencie po prostu nie wytrzymałem.
-Co ty sobie myślisz że kim ja jestem. No kim??? Jakimś dzieckiem. Mnie nie oszukasz.- Powiedziałem wysiadając z samochodu. Co on sobie myślał...
****
Po powrocie do domu zjadłem szybko kolacje nie patrząc nawet na to co jem było mi to obojętne. Nadal nie mogłem sie uspokoić, chyba nigdy nie byłem tak zdenerwowany. Po kolacji położyłem się w moim pokoju, w głowie miałem dziwną propozycje jaką złożył mi stary. Masz pilnować Judea a obiecuje ci że wymarzone studia masz w garści. Nie rozumiałem tego. Czy on proponował mi pracę. Z prawej kieszeni wyjąłem wizytówkę. Był na niej tylko numer, co miałem zrobić. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę że facet wyglądał na za bardzo poważnego by stroić sobie ze mnie żarty.
Tej nocy nie spałem, po prostu nie mogłem. Jakaś cząstka mnie mówiła bym się zgodził. Ale czy to było by fir w stosunku do Sharpa. Owszem nie byliśmy kolegami, ja nawet z nim nie rozmawiałem. Więc czym ja się przejmuje.
Następnego dnia w szkole przez większość lekcji myślałem o tej propozycji. Zamyślony szłem przez korytarz gdy nagle na kogoś wpadłem. Poczułem jak mój nie szlachetny tyłek ląduje na ziemi.
-O przepraszam.- Usłyszałem męski głos nad sobą. Z niekłamanym szokiem podniosłem głowę dogóry. Na de mną stał nie kto inny jak Jude. Popatrzyłem mu w oczy, ale prawie natychmiast spuściłem wzrok Jego ręka zbliżyła się do mojej twarzy. Pomógł mi wstać i dopiero zobaczyłem jak wysoki jest w porównaniu do mnie, miał około 1.90, głośno pżełkąłem ślinę.
-Nic się nie stało.-Powiedziałem i już chciałem odejść ale poczułem jak łapie mnie za ramie. -Wszystko ok??? Strasznie blady jesteś.-W jego głosie słychać było troskę.
-Spoko nic mi nie jest.-Skłamałem w rzeczywistości było mi strasznie słabo. Jude od razu wyłapał kłamstwo i pociągnął mnie w kierunku pielęgniarki. Chciałem się szarpać ale zdałem sobie sprawę że nie mam z nim żadnych szans.
Pielęgniarka oczywiście pochwaliła Sharpa za to że nie dał się zwieść.
-Ja nie rozumiem chłopców.Czy przyznanie się do tego że coś was boli albo źle się czujecie, jest taką wielką ujmą na honorze???-Spytała patrząc na mnie. Opuściłem głowę na znak skruszenia. Pielęgniarka zaczęła się ze mnie śmiać. Popatrzyłem na sprawce całego tego zamieszania . Ten stał oparty o ścianę, lewą nogę miał opartą o ściane. Patrzył w okno, wyglądał tak jak by nie interesowało go to co się dzieje wokół. Parę minut później wyszłem z gabinetu i wróciłem na lekcje. Oczywiście musiałem przy całej klasie powiedzieć że byłem u pielęgniarki. Oczywiście wszyscy chłopacy obecni w klasie zaczęli się śmiać.
-Co chłopczyk jest słaby. Trzeba z nim chodzić do pielęgniarki. Co się stało dzidzi????-Spytał jeden z klasowych osiłków, gdy usiadłem na krześle.
-To moja wina.-Powiedział Jude który właśnie wszedł do klasy. Nauczycielka nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi. Osiłek popatrzał na mnie, a potem na sprawcę mojego wypadku.Nic nie powiedział mimo że powinien przeprosić. No właśnie powinien, ale mnie nigdy nikt nie przepraszał. Zawsze byłem tym najgorszym. Tym który do powiedzenia nie miał nic. Odkąd tylko pamiętam, nikt nie pytał się mnie o zdanie. Zawsze tylko słyszałem że mam być posłuszny.


***

W pokoju było ciemno, jedynym źródłem światła, był blask księżyca. Postać ubrana na czarno stała przy oknie. Bezwiednie wpatrywała się księżyc który świecił wyjątkowo mocno. Jedyne co było słychać to oddech postaci. Postać która tak naprawdę była wysokim mężczyzną podeszła do szafki. Wziął z niej zdjęcie i podszedł do okna. Popatrzył na zdjęcie i zacisnął rękę w pięść. Jego wzrok znów wrócił na księżyc.
-Zawsze lubiłaś patrzeć w księżyc...
*****
Przez kolejne dni starałem się unikać Sharpa. Sam nie wiem dlaczego, po prostu jakoś nie mogłem przestać o nim myśleć. Nadal czułem jego dotyk,jego zapach. Już sam nie rozumiałem kim jestem, kim byłem. Życie jest naprawdę dziwne. Takie ciężkie do odgadnięcia, sam nie wiem czy kiedyś dojdę do hapy endu. Sam nie wiem co ze mną będzie, mogę powiedzieć że jestem na zakręcie. Zakręcie, zakręcie życia.
W domu była coraz bardziej napięta sytuacja. Ojciec coraz częściej krzyczał, pił dużo więcej niż kiedyś. A ja. Ja po prostu nie miałem siły na to wszystko. Naprawdę bardzo chciałbym pomóc mamie ale nie potrafiłem. Byłem za słaby...
******
-Hej.-Usłyszałem za sobą. Po chwili Jude bo to on powiedział, stanął koło mnie.
-Hej.
-Jak się czujesz????-Spytał patrząc mi w oczy.
-Dobrze.
-Pani od Chemii kazała mi pomóc ci w nauce. Więc tu masz mój numer.-Dał mi kartkę. Popatrzyłem mu w oczy. W moich własnych widać było szok. Czyli musiał się naprawdę dobrze uczyć.-Pasuje ci jutro po lekcjach???-Spytał cicho.
-Tak. Gdzie???-Byłem mega szczęśliwy że będę mógł spędzić z nim czas.
-Może u ciebie??-Spytał opuszczając głowę.
-Nie u mnie nie bardzo.-Nie mogłem pozwolić by ktoś dowiedział się że mój ojciec pije. Jude popatrzył mi znowu w oczy. W jego własnych było coś dziwnego.
Gdy wracałem do domu mój brzuch zaczął wariować od dwóch dni nic nie jadłem. Zresztą nikt w moim domu, nie jadł. Skończyły się nam pieniądze, a wypłata ojca która nawiasem mówiąc starczy tylko na opłate rachunków, będzie za trzy dni. Mama wypłatę dostanie za tydzień. Dość często chodziłem głodny, po prostu nie starczyło nam kasy na jedzenie. Ciuchy które nosiłem były po rodzinie albo z lumpeksu. Wstyd było mi się do tego przyznać. W domu zacząłem znowu rysować, podejrzewam że Jude nigdy nie nosił nic z lumpeksu. Jego ciuchy wyglądały jak z wybiegu zabrane. Zresztą on sam wyglądał jak model. Umówiliśmy się że po lekcjach pójdziemy do jego cioci. Nie miałem odwagi spytać dlaczego nie do niego, zresztą ja też nie za bardzo chciałbym mówić dlaczego nie u mnie.
** **
Następnego dnia w szkole niecierpliwie czekałem końca lekcji. Cały czas myślałem o moim śnie. Śnił mi się Jude, ale jakiś taki inny. Był taki zimny, taki straszny. Patrzył na mnie jak by chciał mi zrobić krzywdę. A on przez wszystkie lekcje siedział i patrzył przez okno. Ciekawe na co patrzał, ciekawe co go tak bardzo interesowało. Może interesowało go słońce, może to co dzieje się na podwórku przed szkołą. Było tysiące możliwości, a odpowiedź znał tylko on. Chłopak który był dla mnie niesamowitą tajemnicą, chłopak którego nie rozumiałem, a tak bardzo chciałbym zrozumieć.
I nadeszła długo oczekiwana chwila, Jude podszedł do mnie i zaczeliśmy iść, On pogrążony w myśleniu o czymś o czym najprawdopodobniej nie miałem pojęcia. Bardzo chciałbym żeby myślał o mnie o nas... Zaraz nie ma żadnego nas!!! Jestem tylko ja no i on ale nie ma żadnego nas. Nie ma i nigdy nie będzie. Zrobiło mi się przykro na tą myśl, ale nie chciałem się przyznać do tego przed samym sobą, a co dopiero przed nim.
Okazało się że mówiąc u cioci miał na myśli kawiarnię swojej cioci. Kawiarnia wyglądała na bardzo drogą. Nie chciałem nawet myśleć ile kosztuje tu moja ulubiona kawa. Na początku musiałem wytłumaczyć że nie rozumiem nic z chemii, znaczy nic z liceum. Jude patrzył na mnie jak na wariata.
-Czyli dobrze że wziąłem książki z pierwszej i drugiej klasy.-Stwierdził wyjmując z torby książki. Popatrzyłem na niego jak na wariata. Po chwili podeszła do nas niska kobieta o brązowych włosach, na jej twarzy gościł piękny uśmiech. Popatrzyła na mnie i na mojego towarzysza.
-Hej Jude dawno cię tu nie było co podać. Dla ciebie i dla twojego kolegi wszystko na koszt firmy.-Powiedziała głaskając chłopaka po włosach. Ten wstał i przytulił kobietę.
-Witaj ciociu.-Powiedział kłaniając się bardzo nisko, oznaczało to że ma do niej bardzo duży szacunek. Siadając popatrzył na mnie.- Ja poproszę herbatę z kawałkami pomarańczy i cytryny.-Powiedział.
-A dla ciebie kochaneczku????-Spytała wesoło kobieta.
-Sok z pomarańczy.-Powiedziałem cicho.
-Do tego naleśniki z wiśniami i truskawkami z bitą śmietaną. - Powiedział Jude. Kobieta odeszła śpiewając cicho jakąś piosenkę.
No i zaczęliśmy się uczyć, to była masakra. Jude mówił do mnie coś o czym nie miałem pojęcia. Ale muszę przyznać wiedział o czym mówi.Po około godzinie Jude popatrzył mi w oczy i powiedział rozbawionym głosem.
-Ty nie masz pojęcia o czym ja mówię prawda.-Bardziej stwierdził niż spytał. Zrobiło mi się strasznie wstyd. Ale co miałem zrobić, po prostu nie rozumiałem chemii.
-Mówiłem ci że jestem noga z chemii...
-Ta z matmy bioli fizyki też. Nauczyciele tych przedmiotów też prosili bym się tobą zajął.-Powiedział a potem zaczął się śmiać. Nigdy jeszcze nie słyszałem takiego pięknego śmiechu.



sobota, 19 lipca 2014

1 I znowu to Ale!!!!!

Odkąd cię zobaczyłem...
Odkąd po raz pierwszy zobaczyłem twe oczy. Usłyszałem twój śmiech. Coś się zmieniło. To dla mnie nowość.  Nigdy nie czułem czegoś takiego.  Kim jesteś, demonem który ma mnie zniszczyć.  Czy błogosławieństwem od losu. Jak powiedzieć ci mam że należę tylko do ciebie. Jak sam sobie powiedzieć to mam??

Obudziło mnie natarczywe pukanie do drzwi.  Z wielką niechęcią popatrzyłem na zegarek stojący na szafce. Wskazówki niczym kat wskazywały 5:42. Wstałem z łóżka i po dreptałem w stronę drzwi.  Za którymi jak się do myślałem stała moja przyjaciółka Emi.
Nie pomyliłem się.  Dziewczyna stała ubrana w szkolny mundurek.  Na ramieniu miała zawieszoną czarną torbę z różowym napisem. Patrzyła mnie tak jak by miała mnie zaraz zabić,  w jej oczach widać było złość i czystą nienawiść. Dobrze wiedziałem że Emi w takim stanie nie oznacza nic dobrego. 
- Ty idioto dlaczego nie jesteś jeszcze ubrany????- Weszła do mojego mieszkania.
- No co spałem se. Śnił mi się piękny sen o różowych koniach. A ty mi tutaj o jakichś ubraniach. Co ja jestem jakiś wieszak by mieć cały czas na sobie ubrania.- Popatrzyłem na siebie w lustrze. Widziałem swoje opalone ciało pozbawione jakiej kolwiek rzeźby.  Ubrany jedynie w niebieskie boxerki.
- Ta jasne ty nie potrafisz mieć takich pięknych snów. Ty degenert jesteś.- Po machała mi palcem przed oczami.- Twoi rodzice gdzie???
- W pracy a te małe gnoiki u cioci Pepe. - Uprzedziłem jej pytanie. Emi szybkim krokiem weszła do mojego pokoju w którym panował porządek rodem z śmietnika.  Zapach też był bardzo podobny.
- Jesteś ohydny. - Powiedziała wyjmując mój mundurek z szafy. Z szuflady wyjęła białe boxerki.  Wszystko rzuciła we mnie. - Masz 5 minut.  Nie mogę spóźnić się na trening. Nie zawsze mogę pooglądać największe ciacha  naszej szkoły. I to dotego wyginających się w różny sexowny sposób. - W jej oczach pojawiło się czysty obłęd. Wolałem nie denerwować tego wulkanu nie poskromionej nadziei.
Tak moja przyjaciółka od zawsze marzyła że któryś z piłkarzy zostanie jej chłopakiem.  Zresztą nie tylko ona, większość dziewczyn w naszej szkole miało takie marzenie. Nie ważne czy miały chłopaka czy nie.
Drużyna w mojej szkole jeszcze trzy miesiące temu była uważana za najgorszą w całym Tokio.  Ale odkąd do naszej szkoły dołączył Smok wszystko się zmieniło. Smok bo tak mówiono na Jude'a Sharpa. Chłopak w ciągu tygodnia zyskał miano najlepszego zawodnika jaki kiedykolwiek uczęszczał do mojej szkoły. W tym chłopaku było coś dziwnego. Mimo że wszyscy znali jego imię i nazwisko.  Nikt nie wiedział do jakiej szkoły wcześniej chodził.  Nikt nie znał jego adresu ani numeru. Na każdej przerwie chłopak wychodził ze szkoły w wchodził do klasy równo z dzwonkiem.  Nauczyciele nigdy nie czytali jego ocen. To wszystko było bardzo dziwne, a ja...
Ja miałem zamiar dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Odkąd przyszedł do szkoły. Cały ten czas obserwowałem go na każdej lekcji. Zauważyłem że jego twarz nie wyraża żadnych emocji.  Zauważyłem też że nosi soczewki zmieniające kolor oczu. Nigdy nie widziałem jakie ma naprawdę ale soczewki sprawiały że jego oczy były koloru delikatnej zieleni.  Podejrzewam że byłem jedyną osobą w szkole która o tym wiedziała.
Chłopak nie nosił też mundurku. Tylko zwykłe ciuchy.  Najczęściej czarne albo szare.  Ubierał się modnie,  z klasą ale i też z gustem. Szczerze bardzo zazdrościłem mu że nie musi nosić tego okropnego mundurka. Na szczęście nauczyciele nie kazali nam nosić słomianego kapelusza, który był w komplecie z brązową marynarką i tego samego koloru spodniami. 

                                   ***

Podczas treningu słuchałem muzyki. Nie za bardzo interesowała mnie piłka nożna. Więc postanowiłem oddać się mojej pasji,  rysowaniu.  Co chwilę patrzyłem na biegajacego po zniszczonym boisku Smoka. Ten dumnie nosił opaskę kapitana. Nie rozumiem dlaczego w tak krótkim czasie zdobył opaskę. Moja przyjaciółka oczywiście przez cały trening obserwowała tych jak to ona mówiła Najpiękniejszych chłopaków w całej Japonii.  Moim zdaniem jedynym przystojnym chłopakiem był Jude. Mogę wręcz powiedzieć że był bardzo przystoiny. Wysoki umięśniony. Niezwykle seksowny...
Zaraz!!!!!! Stop!!!!! O czym ja gadam!!!!
Wróciłem do szkicowania, podczas reszty treningu na szkicowałem smoka lecącego w kierunku zamku. Tak wiem strasznie banalne ale co poradzę. 
                                ***
Kolejne dni mijały mi na rozmyślaniu nad tym co wydarzyło się podczasz treningu.  Czy to możliwe żebym myślał tak o chłopaku. Czy to możliwe żeby jakiś chłopak mi się podobał.  Nie, nie to niemożliwe.  Jestem hetero, w stu procentach hetero.  Miałem dwie dziewczyny. Co prawda z żadną nie spałem.  Ale jestem hetero.  Ale...
Kurwa dlaczego ciągle pojawia się jakieś ale???!!!!!
Któregoś wieczoru wracałem ze szkoły i usłyszałem pisk opon. Nagle stanął koło mnie czarny samochód.  Przednia szyba opadła na dół. W środku za kierownicą siedział mężczyzna około 30 lat. Popatrzył mi w oczy.
- W siadaj. - Rozkazał.  Popatrzyłem na niego jak na idiotę. Zaczęłam dalej iść. Nagle poczułem że ktoś łapie mnie za kark.
- Co jest zostaw mnie!!!!- Szarpałem się ale to nic nie dało.  Wrzucono mnie na tylnie siedzenie samochodu. Rozejrzałem się i stwierdziłem że znajduje się w BMW. Dopiero po chwili gdy samochód ruszył zdałem sobie sprawę  że ktoś obok mnie siedzi. Był to starszy mężczyzna o siwych włosach i niebieskich oczach. 
- Dobry wieczór.- Powiedział patrząc na mnie. Przez chwilę analizowałem całą sytuację. Zacząłem się bać i to cholernie.
- Eeeeeeeee. Ja....

Hej mam nadzieje że się podobało. 
Bardzo proszę o jakieś komentarze.

piątek, 18 lipca 2014

0. Nowy...

Pamiętaj kim jesteś. Nigdy nie zapominaj gdzie jest twoje miejsce.- Cichy głos w mojej głowie. Co mam robić gdy nie mam nikogo.  Co mam robić gdy jestem sam. Kim jestem nie wiem sam. 

                                         ********

Kolejny nudny dzień. Czy to wszystko musi być takie denerwujące???? Szłem właśnie w kierunku szkoły.  Tak bardzo nie chciało mi się tam iść.  Ale nie oczywiście...  Ojciec jak zwykle ze swoim tekstem. Musisz się uczyć, musisz być jak najlepszy.  Musisz w przyszłości zarabiać tyle by utrzymać swoją rodzinę.  No i oczywiście mnie i mamę...
A właśnie nazywam się Taki ,  Taki Miku. Jestem uczniem liceum numer 6 w Tokio. Co mogę o sobie więcej opowiedzieć.  Mam 18 lat,  długie do ramion blond włosy,  swobodnie opadające mi na twarz.  Jestem dość niski jak na chłopaka w swoim wieku.  Mam niebieskie oczy.  No i oczywiście jestem najmniej lubianym chłopakiem w szkole.   To wszystko dlatego że nie jestem w niczym dobry.  Z każdych przedmiotów mam takie oceny by zdać.  Nie uważam by lepsze były mi potrzebne.  Mój tata pracuje jako cieśla a mama jako bibliotekarka .  Jak się domyślacie nie ma z tego zbyt dużych pieniędzy.  Dlatego mieszkamy w dwupokojowym mieszkaniu na obrzeżach miasta.  Znaczy mieszka nas tam piątka.  Ja,  mama,  tata, i dwóch moich braci,  Adones i Sokrates. Niestety muszą mieszkać w moim pokoju.  Obaj są młodsi ode mnie o 10 lat.  Co za tym idzie o wiele głupsi i glosniejsi ode mnie. Dobra dosyć o mnie.  Opowiem wam trochę o mojej szkole. Jest to stary budynek z 1908. Liceum ma zadanie wykształcić nowe pokolenie tzw: ludzi pracy.  Czyli zwykłych roboli. Takich jak mój ojciec.  W szkole uczy się dwa tysiące uczniów.  Nic dziwnego że nauczyciele mylą imiona i nazwiska.  Nauczanie w tym motłochu jest wbrew pozorom na dość wysokim poziomie.  Zaczynam podejrzewać że większość rodziców tak samo jak mój ojciec robi dzieciom codziennie wykład,  o tym że muszą być najlepsi. 
                                         ********

Z moich rozmyślań wyrwała mnie jedna z dwóch osób w szkole,  które mnie lubią.  Był to Tsunami.  Chłopak mojego wzrostu.  Był nawet do mnie podobny.  Nie licząc tego że nie miał nigdzie włosów. Dosłownie nigdzie.  Zatrzymałem się i popatrzyłem przyjacielowi prosto w oczy
- Elo Taki co u ciebie???- Spytał wesoło. Popatrzyłem na niego i wypuściłem powietrze z ust. 
- Nic Tsu- Zaczęliśmy iść w stronę szkoły która nawiasem mówiąc była 60 metrów od nas. 
- Słyszałeś nowiny??? - Głos  Tsu nagle zmienił się na bardzo poważny. 
- Jakie?? - Spytałem od niechcenia. 
- Do szkoły zacznie uczęszczać jakiś nowy.  Podobno strasznie bogaty.  I nie zgadniesz do jakiej klasy będzie chodził... -  Nie dokończył bo w budynku zadzwonił dzwonek.  Popatrzyłem na niego a on na mnie.  Równocześnie wystartowaliśmy w stronę szkoły.
W klasie nie było jeszcze nauczyciela.  Nasze szczęście.  Zajęliśmy swoje miejsca i dokładnie w chwili gdy mój tyłek  dotknął krzesła do sali weszła kobieta rodem wyjęte z Harrego Pottera.  Nie miała tylko kapelusza.  Za nią szedł wysoki chłopak o czarnych włosach. Ubrany nie w mundurek szkolny a w czarne spodnie tego samego koloru marynarkę i koszule.  Na oczach miał czarne okulary. Moja pierwsza myśl była taka że  ten facet urwał się  z Facetów w czerni.
- Dzień dobry klaso. -  Powiedziała nauczycielka bystrymi oczami wodząc po klasie.  Wszyscy uczniowie łącznie ze mną w stali i ukłonili się najniżej jak się dało.  Wszyscy mieliśmy szacunek do tej dziwnej kobiety.  Może to przez jej wiek a może przez to że była wbrew wszelkim pozorom bardzo miła. 
- Dzień dobry pani profesor!!! Krzyknęła klasa i zajęła swoje miejsca.  Nauczycielka popatrzyła na chłopaka stojącego obok niej. 
- To jest... - Nie dokończyła ponieważ nowy wpadł jej w słowo. 
- Jestem Jude Adam Kusto Sharp. - Powiedział wysokim męskim głosem.  Mimo tego głos był naprawdę przyjemny dla ucha.  Można by go było słuchać całymi godzinami.  Nauczycielka popatrzyła na niego z lekką złością ale zaraz w jej oczach pojawiła się dziwna iskra.  Coś było nie tak ja to czułem...

Siema!!!!!

Siema.  Będę pisać bloga yaoi.  Jestem mega zboczona i mega pokręcone.  Posty będą Kilka razy w tygodniu.  Mam nadzieję że będziecie chętnie czytać moje posty.