W mojej głowie tysiące myśli. Nie
umiem tego wyjaśnić, zaczynam wszystko od nowa.
Nowy początek nowy start.
Patrzyłem ze zdziwieniem na
starca. W głowie analizowałem to co do mnie powiedział. Czy to był
jakiś żart, czy on myślał że urodziłem się wczoraj.
-No więc jak będzie.-
Spytał wyraźnie znudzony. W tym momencie po prostu nie wytrzymałem.
-Co ty sobie myślisz że
kim ja jestem. No kim??? Jakimś dzieckiem. Mnie nie oszukasz.-
Powiedziałem wysiadając z samochodu. Co on sobie myślał...
****
Po powrocie do domu zjadłem
szybko kolacje nie patrząc nawet na to co jem było mi to obojętne.
Nadal nie mogłem sie uspokoić, chyba nigdy nie byłem tak
zdenerwowany. Po kolacji położyłem się w moim pokoju, w głowie
miałem dziwną propozycje jaką złożył mi stary. Masz pilnować
Judea a obiecuje ci że wymarzone studia masz w garści. Nie
rozumiałem tego. Czy on proponował mi pracę. Z prawej kieszeni
wyjąłem wizytówkę. Był na niej tylko numer, co miałem
zrobić. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę że facet wyglądał na
za bardzo poważnego by stroić sobie ze mnie żarty.
Tej nocy nie spałem, po
prostu nie mogłem. Jakaś cząstka mnie mówiła bym się
zgodził. Ale czy to było by fir w stosunku do Sharpa. Owszem nie
byliśmy kolegami, ja nawet z nim nie rozmawiałem. Więc czym ja
się przejmuje.
Następnego dnia w szkole
przez większość lekcji myślałem o tej propozycji. Zamyślony
szłem przez korytarz gdy nagle na kogoś wpadłem. Poczułem jak mój
nie szlachetny tyłek ląduje na ziemi.
-O przepraszam.- Usłyszałem
męski głos nad sobą. Z niekłamanym szokiem podniosłem głowę
dogóry. Na de mną stał nie kto inny jak Jude. Popatrzyłem
mu w oczy, ale prawie natychmiast spuściłem wzrok Jego ręka
zbliżyła się do mojej twarzy. Pomógł mi wstać i dopiero
zobaczyłem jak wysoki jest w porównaniu do mnie, miał około
1.90, głośno pżełkąłem ślinę.
-Nic się nie
stało.-Powiedziałem i już chciałem odejść ale poczułem jak
łapie mnie za ramie. -Wszystko ok??? Strasznie blady jesteś.-W jego
głosie słychać było troskę.
-Spoko nic mi nie
jest.-Skłamałem w rzeczywistości było mi strasznie słabo. Jude
od razu wyłapał kłamstwo i pociągnął mnie w kierunku
pielęgniarki. Chciałem się szarpać ale zdałem sobie sprawę że
nie mam z nim żadnych szans.
Pielęgniarka oczywiście
pochwaliła Sharpa za to że nie dał się zwieść.
-Ja nie rozumiem
chłopców.Czy przyznanie się do tego że coś was boli albo
źle się czujecie, jest taką wielką ujmą na honorze???-Spytała
patrząc na mnie. Opuściłem głowę na znak skruszenia.
Pielęgniarka zaczęła się ze mnie śmiać. Popatrzyłem na sprawce
całego tego zamieszania . Ten stał oparty o ścianę, lewą nogę
miał opartą o ściane. Patrzył w okno, wyglądał tak jak by nie
interesowało go to co się dzieje wokół. Parę minut później
wyszłem z gabinetu i wróciłem na lekcje. Oczywiście
musiałem przy całej klasie powiedzieć że byłem u pielęgniarki.
Oczywiście wszyscy chłopacy obecni w klasie zaczęli się śmiać.
-Co chłopczyk jest słaby.
Trzeba z nim chodzić do pielęgniarki. Co się stało
dzidzi????-Spytał jeden z klasowych osiłków, gdy usiadłem
na krześle.
-To moja wina.-Powiedział
Jude który właśnie wszedł do klasy. Nauczycielka nie
zwróciła na niego najmniejszej uwagi. Osiłek popatrzał na
mnie, a potem na sprawcę mojego wypadku.Nic nie powiedział mimo że
powinien przeprosić. No właśnie powinien, ale mnie nigdy nikt nie
przepraszał. Zawsze byłem tym najgorszym. Tym który do
powiedzenia nie miał nic. Odkąd tylko pamiętam, nikt nie pytał
się mnie o zdanie. Zawsze tylko słyszałem że mam być posłuszny.
***
W pokoju było ciemno,
jedynym źródłem światła, był blask księżyca. Postać
ubrana na czarno stała przy oknie. Bezwiednie wpatrywała się
księżyc który świecił wyjątkowo mocno. Jedyne co było
słychać to oddech postaci. Postać która tak naprawdę była
wysokim mężczyzną podeszła do szafki. Wziął z niej zdjęcie i
podszedł do okna. Popatrzył na zdjęcie i zacisnął rękę w
pięść. Jego wzrok znów wrócił na księżyc.
-Zawsze lubiłaś patrzeć w
księżyc...
*****
Przez kolejne dni starałem
się unikać Sharpa. Sam nie wiem dlaczego, po prostu jakoś nie
mogłem przestać o nim myśleć. Nadal czułem jego dotyk,jego
zapach. Już sam nie rozumiałem kim jestem, kim byłem. Życie jest
naprawdę dziwne. Takie ciężkie do odgadnięcia, sam nie wiem czy
kiedyś dojdę do hapy endu. Sam nie wiem co ze mną będzie, mogę
powiedzieć że jestem na zakręcie. Zakręcie, zakręcie życia.
W domu była coraz bardziej
napięta sytuacja. Ojciec coraz częściej krzyczał, pił dużo
więcej niż kiedyś. A ja. Ja po prostu nie miałem siły na to
wszystko. Naprawdę bardzo chciałbym pomóc mamie ale nie
potrafiłem. Byłem za słaby...
******
-Hej.-Usłyszałem za sobą.
Po chwili Jude bo to on powiedział, stanął koło mnie.
-Hej.
-Jak się czujesz????-Spytał
patrząc mi w oczy.
-Dobrze.
-Pani od Chemii kazała mi
pomóc ci w nauce. Więc tu masz mój numer.-Dał mi
kartkę. Popatrzyłem mu w oczy. W moich własnych widać było szok.
Czyli musiał się naprawdę dobrze uczyć.-Pasuje ci jutro po
lekcjach???-Spytał cicho.
-Tak. Gdzie???-Byłem mega
szczęśliwy że będę mógł spędzić z nim czas.
-Może u ciebie??-Spytał
opuszczając głowę.
-Nie u mnie nie bardzo.-Nie
mogłem pozwolić by ktoś dowiedział się że mój ojciec
pije. Jude popatrzył mi znowu w oczy. W jego własnych było coś
dziwnego.
Gdy wracałem do domu mój
brzuch zaczął wariować od dwóch dni nic nie jadłem.
Zresztą nikt w moim domu, nie jadł. Skończyły się nam pieniądze,
a wypłata ojca która nawiasem mówiąc starczy tylko na
opłate rachunków, będzie za trzy dni. Mama wypłatę
dostanie za tydzień. Dość często chodziłem głodny, po prostu
nie starczyło nam kasy na jedzenie. Ciuchy które nosiłem
były po rodzinie albo z lumpeksu. Wstyd było mi się do tego
przyznać. W domu zacząłem znowu rysować, podejrzewam że Jude
nigdy nie nosił nic z lumpeksu. Jego ciuchy wyglądały jak z
wybiegu zabrane. Zresztą on sam wyglądał jak model. Umówiliśmy
się że po lekcjach pójdziemy do jego cioci. Nie miałem
odwagi spytać dlaczego nie do niego, zresztą ja też nie za bardzo
chciałbym mówić dlaczego nie u mnie.
** **
Następnego dnia w szkole
niecierpliwie czekałem końca lekcji. Cały czas myślałem o moim
śnie. Śnił mi się Jude, ale jakiś taki inny. Był taki zimny,
taki straszny. Patrzył na mnie jak by chciał mi zrobić krzywdę. A
on przez wszystkie lekcje siedział i patrzył przez okno. Ciekawe na
co patrzał, ciekawe co go tak bardzo interesowało. Może
interesowało go słońce, może to co dzieje się na podwórku
przed szkołą. Było tysiące możliwości, a odpowiedź znał tylko
on. Chłopak który był dla mnie niesamowitą tajemnicą,
chłopak którego nie rozumiałem, a tak bardzo chciałbym
zrozumieć.
I nadeszła długo
oczekiwana chwila, Jude podszedł do mnie i zaczeliśmy iść, On
pogrążony w myśleniu o czymś o czym najprawdopodobniej nie miałem
pojęcia. Bardzo chciałbym żeby myślał o mnie o nas... Zaraz nie
ma żadnego nas!!! Jestem tylko ja no i on ale nie ma żadnego nas.
Nie ma i nigdy nie będzie. Zrobiło mi się przykro na tą myśl,
ale nie chciałem się przyznać do tego przed samym sobą, a co
dopiero przed nim.
Okazało się że mówiąc
u cioci miał na myśli kawiarnię swojej cioci. Kawiarnia wyglądała
na bardzo drogą. Nie chciałem nawet myśleć ile kosztuje tu moja
ulubiona kawa. Na początku musiałem wytłumaczyć że nie rozumiem
nic z chemii, znaczy nic z liceum. Jude patrzył na mnie jak na
wariata.
-Czyli dobrze że wziąłem
książki z pierwszej i drugiej klasy.-Stwierdził wyjmując z torby
książki. Popatrzyłem na niego jak na wariata. Po chwili podeszła
do nas niska kobieta o brązowych włosach, na jej twarzy gościł
piękny uśmiech. Popatrzyła na mnie i na mojego towarzysza.
-Hej Jude dawno cię tu nie było co podać. Dla ciebie i dla twojego kolegi wszystko na koszt firmy.-Powiedziała głaskając chłopaka po włosach. Ten wstał i przytulił kobietę.
-Hej Jude dawno cię tu nie było co podać. Dla ciebie i dla twojego kolegi wszystko na koszt firmy.-Powiedziała głaskając chłopaka po włosach. Ten wstał i przytulił kobietę.
-Witaj ciociu.-Powiedział
kłaniając się bardzo nisko, oznaczało to że ma do niej bardzo
duży szacunek. Siadając popatrzył na mnie.- Ja poproszę herbatę
z kawałkami pomarańczy i cytryny.-Powiedział.
-A dla ciebie
kochaneczku????-Spytała wesoło kobieta.
-Sok z
pomarańczy.-Powiedziałem cicho.
-Do tego naleśniki z
wiśniami i truskawkami z bitą śmietaną. - Powiedział Jude.
Kobieta odeszła śpiewając cicho jakąś piosenkę.
No i zaczęliśmy się
uczyć, to była masakra. Jude mówił do mnie coś o czym nie
miałem pojęcia. Ale muszę przyznać wiedział o czym mówi.Po
około godzinie Jude popatrzył mi w oczy i powiedział rozbawionym
głosem.
-Ty nie masz pojęcia o czym
ja mówię prawda.-Bardziej stwierdził niż spytał. Zrobiło
mi się strasznie wstyd. Ale co miałem zrobić, po prostu nie
rozumiałem chemii.
-Mówiłem ci że
jestem noga z chemii...
-Ta z matmy bioli fizyki
też. Nauczyciele tych przedmiotów też prosili bym się tobą
zajął.-Powiedział a potem zaczął się śmiać. Nigdy jeszcze nie
słyszałem takiego pięknego śmiechu.
Ulala widzę, że Jude i jego rodzina mają tutaj jakieś tajemnice... No i czemu akurat Taki ma "pilnować" przystojniaka? Coś mi tu nie gra... i ta scena kiedy Jude wspomina jakąś dziewczynę... no ciekawe jak to się dalej rozwinie? Cieszę się, że zaczyna się coś dziać między chłopakami, nie jest to od razu jakiś wielki skok na przód ale to nawet i dobrze bo kiedy wszystko nie dzieję się jakoś strasznie szybko to można wtedy powoli i dokładnie naprawdę wczuć się w relację między bohaterami :)
OdpowiedzUsuńAch i brakowało w kilku miejscach przecinków i wyłapałam kilka błędów ale naprawdę niewiele, także tak tylko się czepiam hehe ;P Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
Już niedługo między chłopakami zacznie pojawiać się coś więcej. Ale nie od razu coś wielkiego.
UsuńZ tą dziewczyną będzie coś niezwykłego, coś co bardzo zdziwi głównego bohatera.
Nowy będzie dzisiaj.
Ciekawie się zapowiada to opowiadanie~ Jude Sharp to nie jest przypadkiem gość z Inazuma Eleven? XD * tak się jej od razu skojarzyło* No i nic. Czekam na dalsze rozdziały~
OdpowiedzUsuńdziękuję
UsuńTak Jude Sharp to wzięłam z IE. Jednak niedługo powiedzmy że to się zmieni.
Kiedy nowy rozdział bo nie wytrzymam.
OdpowiedzUsuńDzisiaj zaraz!!!!!!
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńno pięknie, kim jest Jude tak naprawdę, wszyscy nim pomiatają co jest smutne, ale właśnie może Jude pomoże...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia