Od najmłodszych lat
wpajali mi bym nienawidził. Stworzyli świat w którym była
tylko nienawiść,świat bez tolerancji. Świat w którym
znaczenie miało tylko to kim byłeś a nie to jaki byłeś. A teraz
wymagają bym się zmienił. I mimo że bardzo tego chce nie umiem. P
prostu nie umiem żyć jak inni.
Sam
nie wiem czy sił nie będzie mi brak , chyba się zgubiłem. Wokół
mnie mroczny las złych myśli, wokół tylko smutek i strach.
Moje serce ze szkła, brak miłości, modlę się do gwiazd.
Coraz
mniej sił.
Więc
kochanie skoro wiesz to nie karz mi aż do utraty sił.
Nie
każ walczyć nie każ ginąć proszę nie każ mi.
Bo
naprawdę nie wiem czy mi starczy sił.
Przeczytałem któryś raz tekst który przed chwilą
napisałem, to nie miało w ogóle sensu. Ale co poradzić,
zawsze pisałem teksty które nie miały żadnego znaczenia,
ani sensu. W domu miałem pełno takich kartek z czymś co pewnie w
początkowym zamyśle mojego umysłu miało przypominać piosenki.
Lecz nie było z tego nic, zupełnie nic.
Była sobota co oznaczało dzień wolny od nauki, a jak nie mam
zamiaru odrywać się od tej świętej tradycji. Wolałem pójść
na spacer, zresztą jak co tydzień. Idąc tak chodnikiem patrzyłem
na kartkę która była cała pomazana a po środku był ten
przeklęty tekst piosenki. Nagle usłyszałem piosenkę lecącą z
mojego starego telefonu, jakoś nie za bardzo chciało mi się gadać
więc po prostu nie odebrałem.
***
Shiawase nante
tsudzukanai koto Kokoro no dokoka de wakattemashita
Suki na kimochi kawaranai kedo Tanoshii hibi yo Towa ni sayounaraa
Kyou kara boku wa hitoribotchi de Anata no egao nashi de ikinakya
Sonna kanashii koto bakka kagaeru to Ikiteru imi ni gimonfu utsu yo
Suki na kimochi kawaranai kedo Tanoshii hibi yo Towa ni sayounaraa
Kyou kara boku wa hitoribotchi de Anata no egao nashi de ikinakya
Sonna kanashii koto bakka kagaeru to Ikiteru imi ni gimonfu utsu yo
Mój telefon dzwonił po raz dziesiąty, to to już była
przesada. Totalnie mega zły wyjąłem telefon i przeżyłem
zaskoczenie to Jude, Jude dzwonił do mnie nie dziesiąty a 23 raz.
WoW szybko odebrałem, nadal nie mogłem wyjść z zaskoczenia.
Ciekawe co chciał.
-Hej co się stało czemu nie odbierałeś.-Spytał. Sam nie
wiedziałem co mam od powiedzieć.
-Miałem wyciszony telefon, przepraszam.-Powiedziałem.
-Spoko, mam pytanie...
-Wal.
-Chcesz pojeździć skuterami wodnymi.-Wydusił z siebie.
-Jasne.-Niemal że krzyknąłem. Usłyszałem znowu ten piękny
śmiech, sam też zacząłem się śmiać. Rozmawialiśmy przez
jakieś 10 minut, gdy nagle poczułem czyjś dotyk i znajomy zapach.
Jude stała dumnie wyprostowany, to co najbardziej mnie zdziwiło to
jego ubiór, krótkie czarne spodenki i koszula w kratkę
z krótkim rękawem. Na nosie miał czarno zielone okulary
przeciw słoneczne. Dopiero teraz zobaczyłem że ma pięknie
umięśnione ramiona i nogi.
-Cio aż tak źle wyglądam.-Spytał głosem małego chłopca. Nie
wiedziałem co mam od powiedzieć, prawdę że wygląda mega sexownie.
-Nie w moim guście ale nie jest źle.-Zaczęliśmy się śmiać. Jude
poczochrał swoje włosy które co też mnie totalnie zdziwiło,
nie wyglądały jak by ich właściciel przed chwilą zszedł z
fotela fryzjera. Były w totalnym nieładzie.
-Kim jesteś i co zrobiłeś z Judem.-Wskazałem na jego włosy.
-Nic tylko po prostu nie chciało mi się układać włosów, a
jeżeli chodzi o ubiór to sprawka mojej mamy. Powiedziała że
ma dość tego że jej syn wygląda jak jakiś urzędas.-Powiedział.
-Mądra kobieta.
-Dobra, dobra. Jedziemy???-Spyta widocznie zdenerwował go mój
komentarz.
-Przepraszam.-Powiedziałem, za nic w świecie nie chciałem by się
na mnie gniewał.
-Ej spoko tylko żartowałem.-Powiedział szybko i pogłaskał mnie
po głowie. Zaczęliśmy iść, po chwili doszliśmy do parkingu, a
po minucie stanęliśmy przed pięknym sportowym Audi, szczęka opadła
mi na sam dół.
-Twoi starzy muszą mieć sporo kasy że ci taki wózek
kupili.-Powiedziałem wsiadając do środka. Jude tylko głośno się
zaśmiał a potem jego mina stała się strasznie poważna.
Jechaliśmy w milczeniu już jakieś 20 minut, co prawda nie
wyjechaliśmy z miasta. Postanowiłem przerwać cisze która
stwarzała naprawdę nie miłą atmosferę.
-Sory za komętarz o twoich rodzicach.-Popatrzyłem na niego, lecz on
wpatrywał się w drogę.
-Nic się nie stało,samochód dostałem od szkoły do której
wcześniej chodziłem. Byłem tam napastnikiem i to była nagroda,
taki prezent na odejście.-Powiedział to takim tonem jak by mówił
to już setki razy. A może jego rodzice nie byli wcale tacy bogaci,
sam już nic nie wiem.-Pewnie zastanawiasz się czy moi rodzice są
bogaci.-Powiedział tak jak by czytał w moich myślach.
-Eeee..
-Dobra lepiej nie odpowiadaj.
Przez resztę drogi, ku mojej udręce pytał mnie z chemii. Niby już
coś tam umiałem, ale nadal byłem totalnie zły na siebie za ten
tekst o jego rodzicach. PO jakiś dwóch godzinach od wyjazdu z
miasta, zatrzymaliśmy się przed dużym domem z drewna, o Domie i
ogrodzie można powiedzieć tylko że jest piękny. Wszystko było
takie naturalne takie piękne. Jude jakoś nie był zaskoczony
bajecznym wyglądem tego miejsca. Jego mina nie pokazywała nic,
znowu wydawał się taki pusty, taki jak zwykła lalka. Totalnie
sztuczny. Weszliśmy do środka.
Dom wydawał się być prowadzony przez jakąś młodą kobietę
która bardzo lubi kwiaty i nowoczesne rozwiązania. Weszliśmy
do salonu który był większy niż moje mieszkanie. Muzyka
która grała z wmontowanych w ścianę głośników,
dawała rytm do tańca staruszce która wydawała się nie
zauważyć naszej obecności. Na twarzy mojego towarzysza zagościł
uśmiech, chłopak pokazał swoje białe zęby. Staliśmy tam już
kilka minut a Jude ani myślał przerywać kobiecie. Ta w końcu
zorientowała się o naszej obecności, na jej twarzy pojawił się
wielki czerwony rumieniec. Podeszła do stolika i pilotem wyłączyła
muzykę.
-Jude kochanie.-Powiedziała podchodząc do chłopaka, ten objął
staruszkę w pasie i delikatnie przycisnął do siebie.
-Babciu bardzo za tobą tęskniłem.- A więc to była jego babcia.
Nagle kobieta zaczęła mówić do wnuka w jakimś nie znanym
mi języku. Jude wydawał się w pełni ją rozumieć, sam też po
chwili rozmowy od powiedział wskazując na mnie a potem na okno.
Kobieta szeroko się uśmiechnęła, kiwnęła głową i dała mu
klucze.
-Dobrze-Powiedziała.
Razem z wnukiem właścicielki poszedłem na górę. Weszliśmy
do dużego pokoju, było tam dość ciemnio, chciałem odsłonić
żaluzje ale pomyślałem że to nie wypada. Jude wyjął z dużej
szafy czarne spodenki i i położył na stoliku. Wyjął jeszcze
ciemne niebieskie i rzucił w moim kierunku, cudem je złapałem.
-Tam masz łazienkę idź się przebrać.-Wydał mi polecenie a jak
posłuszny pies poszedłem ubrać spodenki. Po mnie wszedł Jude,
położyłem spodenki na łóżku.
Wyszliśmy na zewnątrz, przeżyłem istny szok. Za domem było
wielkie jezioro. Widok był tak piękny że mimo że chciałem coś
powiedzieć, skomentować. Po prostu nie mogłem, nie byłem w
stanie.
-Nie podniecaj się tak.- Powiedział wyraźnie rozbawiony moją
reakcją.
Nigdy dotąd nie bawiłem się na skuterach wodnych. Ale muszę
przyznać że to świetna zabawa. Nigdy dotąd nie bawiłem się tak
dobrze jak dzisiaj. Było wspaniale pod każdym względem. Jude też
wydał się być zadowolony. Zazdrościłem mu że miał babcie z
takim sprzętem.
-Podobało się???-Spytał gdy byliśmy w jego pokoju. Popatrzyłem
mu prosto w oczy, widziałem w nich taki dziwny błysk.
-Tak.
-To dobrze, teraz chodź do kuchni. Moja babcia nie pozwoli nam
jechać bez obiadu.-Zeszliśmy do kuchni, tam babcia Jeo bo tak miała
na imię, gotowała coś. Pachniało pięknie. Na początku chciałem
powiedzieć że nie jestem głodny ale ten zapach był tak piękny że
nie byłem w stanie odmówić tej przemiłej kobiecie.
***
-Co to jest????-Spytał Jude gdy jechaliśmy autem, w ręku miał
tekst który dzisiaj napisałem. Zabrałem mu go z ręki i
schowałem do torby.
-Nic takiego, czasem pisze takie beznadziejne rzeczy.
-To wcale nie jest beznadziejne.-Popatrzył na mnie.
-Dzięki.
-Nie myślałeś kiedyś by pisać teksty piosenek dla jakichś
zespołów.- Zacząłem się śmiać jak małe dziecko.
Totalnie rozwalił mnie tym tekstem.
-Eeeee nie, ja nie umiem pisać.
-Uwierz mi jak ja ci mówię że umiesz to umiesz.- Pierwszy
raz zwątpiłem w jego inteligencje. Gadał jak jakiś zdrowo
jebnięty.
-Eeeee nie. A właściwie jakiej muzyki słuchasz???-Chciałem
zmienić temat ale po jego minie widać było że mi się to nie uda.
Włączył radio i nagle w całym samochodzie słychać było
jakiegoś gościa który krzyczał coś jak by go nożem
dźgali.
-Manson-Wytłumaczył Jude.
-Spoko.
-A wracając do poprzedniego tematu to jutro gdzieś cie
zaprowadzę.-Powiedział zimnym oschłym głosem. Głosem który
nie przyjmował odmowy.
-Gdzie.-Spytałem, chciałem wiedzieć jak mam się ubrać.
-Do mojego domu.-Szczęka znowu mi opadła.
Jestem bardzo ciekawa następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńJuż jest nowy
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńmiło spędzili dzień, ale Jude czasami zachowywał się jak władca...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia