środa, 31 grudnia 2014

Anioł 1

Paliłem papierosa za papierosem, to już druga paczka w ciągu godziny. Heh, zresztą było mi to obojętne. Wszystko było mi obojętne, cały świat.

25 urodziny wow jakie to piękne a może nie. Dla większości to piękna liczba. Większość w tym wieku zaczęło już swoją pierwszą poważną prace. Ale nie ja, ja pracuje od dzieciństwa. Od małego dzień w dzień, pokazuje swój talent do zarabiania pieniędzy. Dzień w dzień cały świat mnie obserwuje. To trochę męczące, ale idzie się przyzwyczaić.
Na imię mam Thoma, i tak właściwie co mam więcej po za swoim imieniem. Nic bo wszystko pozostałe mogę stracić. Majątek, sławę przyjaciół, a imienia nigdy nie stracę.
Moje urodziny...
Dzień zacząłem od ostrego treningu wow, nic nadzwyczajnego ćwiczę często. Od rana zaczęłam dostawać niezliczoną ilość smesów i wiadomości wszelakiego rodzaju. Nawet ich nie odczytywałem, dzisiejszy dzień miałem zamiar spędzić w domu leżąc w łóżku i oglądając jakiś marny film na DVD. Moja 60 calowa plazma nieźle się spisywała.
Rodzina, fani, znajomi ciągle nie dawali mi spokoju. To wkurzało, bycie sławnym ma dużo zalet ale i też dużo wad. Już prawie zapomniałem co to prywatność spokój i cisza.
Od 7 roku życia śpiewam, wygrywałem wszystkie możliwe konkursy i zawody. Rodzice pchali mnie wszędzie, na początku bardzo mi się to podobało. Ale to na początku, teraz wolałbym być biednym chłopakiem ze wsi niż bogatym gnojkiem z niewyobrażalnie drogiej dzielnicy. Te wszystkie konkursy sprawiły że już w wieku 15 lat byłem znany na całą Azje. Dwa lata później uzyskałem status gwiazdy międzynarodowej. A co za tym idzie kasa, dużo kasy. Moi rodzice z przyjemnością to wykorzystali. Do uzyskania prze zemnie pełnoletności obłowili się tak, że teraz niczego im nie brakuje mimo że nie daje im ani jena. Ale jak wiadomo pieniądze szczęścia nie dają. A gdzie tam, zabierają szczęście. Możecie mi wierzyć ale oddał bym wszystko za jeden dzień normalnego nastolatka. Dzień bez tego całego przepychu, bez podlizywania się. Tak na leżałem do coraz szerszego grona ludzi na świecie, których dopadła depresja. Chociaż czy to można nazwać depresją. Mój psychiatra twierdzi że tak, ale czy on siedzi w mojej głowie Nie. Nikt nie wie co myślę nikt  nie wie co czuje...

Film był strasznie nudny, w sumie nic dziwnego oglądałem go już 30 razy. A ja leżałem na dużym pustym łóżku i zastanawiałem się co mam z sobą zrobić. Mogłem zrobić praktycznie wszystko a zarazem nic. Chwiejnym ruchem wstałem i zacząłem iść w kierunku mojego nowoczesnego gabinetu, który wykorzystywałem jako pracownie. Pomieszczenie było wielkie, każdy mebel każda choćby najmniejsza rzecz była aż do bólu nowoczesna. Nie ja wybierałem ten dom, to moja siostra. Stwierdziła że jest duży i funkcjonalny. Idealny dla gwiazdy mojego pokroju. Ale czy ja byłem gwiazdą???? Wątpię...
Fak płyty sprzedawały się w dużych nakładach, koncerty były zawsze udane a bilety na nie, sprzedane w 3 dni od ich wyjścia. Ale to nie czyniło mnie gwiazdą. Gwiazda to taka osoba która czerpie przyjemność z tego co robi. Pomaga swoim zachowaniem innym, jest dla nich wzorem do naśladowania. A ja jestem całkowitym przeciwieństwem tego.
Siedziałem sam nie wiem ile, w gabinecie leciała cicho muzyka. A ja myślałem po raz kolejny na temat sensu mojego życia. Czy w ogóle ja mam jakiś sens życia??? Z szuflady wyjąłem dwa opakowania tabletek uspokajających. Sam nie wiem kiedy ale na dłoni pojawiły się tabletki. Łykałem jedną za drugą...

Jasno tu. Coś za jasno, i to pikanie....
Kurwa nie udało się, jestem w jebanym szpitalu. Znowu ktoś mnie uratował, znowu ktoś kurwa postanowił za ingerować w moje życie. Chciałem się podnieść ale nie miałem siły się choćby ruszyć. Cu kurwa.... Co się kurwa dzieje, słyszałem czyjś głos. To była kobieta, mówiła coś. Chyba do mnie, bo słyszałem swoje imię. Mówiła i mówiła, a ja chciałem jej odpowiedzieć... Ale nie mogłem, próbowałem a nic mi nie wychodziło. Teraz inny głos, znałem go. To była moja mama, jezu co ona tu robi, przecież zabroniłem powiadamiać rodzinę w razie śmierci, lub wypadku. Miałem już tego dość. Ta biel była okropna, raziła niczym słońce i to takie ostre słońce. Moje powieki opadły na dół, a ja sam całym sobą próbowałem zasnąć. Lecz nawet tego mi nie można było. Poczułem szarpnięcie, i nagle wszystko wróciło. Znowu miałem panowanie nad całym ciałem. Znowu wszystko czułem i widziałem. Siedziałem na dużym szpitalnym łóżku, a przede mną stała moja matka i pielęgniarka. Patrzyły na mnie z litością w oczach. Co się stało??? Czy coś ze mną nie tak...
-Hej kochanie jak się czujesz???- Mama pochyliła się  i zbliżyła się tym do mnie.
-Ale jak??? Dlaczego ja żyję????-No właśnie dlaczego??? Kto mnie uratował, komu mam przypierdolić za to że sprawił że żyję. Mama popatrzyła na pielęgniarkę, ta wzruszyła ramionami i po kręciła głową. Mama przez chwilę jeszcze się na nią patrzyła. Po jakimś czasie znów skupiła swój wzrok na mnie. Uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po głowie, taki prosty gest a ja poczułem się znów jak małe dziecko.
-Sakusa. Sakusa przyszła do twojego domu. A że miała klucze... Znalazła cię nieprzytomnego i zadzwoniła po karetkę. Boże jak ja się ciesze że żyjesz. Kochanie ja nie wiem co bym zrobiła gdybyś umarł. Jesteś całym moim światem moim kochanym dzieckiem.-Co kurwa??? Nie tak po tylu latach mi to mówi.... To jest chore.
- Mamo ja...-Nie zdążyłem nic powiedzieć bo do sali wszedł dobrze mi znany lekarz. Popatrzył na mnie i po kręcił głową. Podszedł do mojej mamy i przedstawił się. Zaczął coś tam mówić o tym że jestem częstym pacjentem i wg.
-A ty mój drogi pacjencie. Miałeś znowu szczęście, żyjesz.-Dodał widząc zdziwienie na mojej twarzy.
-Tsaa. To kiedy wypuszczacie mnie do domu??- Spytałem patrząc mu w oczy. Zwykle wesołe i pełne energi oczy doktora zmieniły się w poważne. Popatrzył na moją kartę.
-Cóż twój organizm jest ogólnie w dobrym stanie. Ale zatrzymamy cię na tydzień tak dla pewności że nic ci nie jest.-Ooo urlop można powiedzieć. Zacząłem z nim gadać chuj sam wie o czym. W tym czasie moja mama pojechała do mnie do domu po ciuchy dla mnie i jeszcze kilka ważnych rzeczy. Wow mamusia jest miła i chyba się martwi. Pewnie brakuje im kasy. Ale przywiozła wszystko to czego potrzebowałem. Oddział na którym byłem był duży i nowoczesny. Za odpowiednią opłatą(którą oczywiście zrobiłem) można było mieć samemu sale z najnowocześniejszym sprzętem. Oczywiście była też łazienka z której skorzystałem od razu po tym jak moja mama lekarz i ta cała pielęgniarka dali mi spokój.
Wymyty i ubrany stanąłem przed lustrem. Patrzyłem na chłopaka którego "kochały" miliony. Ale co we mnie było takiego niezwykłego??? Czarne włosy ,zielone oczy  opalone ciało. No tak nastolatki jarały się mną bo niby taki Kawaii . Że ciało piękne i wg ideał. Jezu ja i ideał??? Daleko mi do ideału. W sumie daleko mi do czegokolwiek.
Ubrany w szare dresy i białą bluzkę w serek wyszłam na korytarz. Ten tętnił życiem, ludzie byli zabiegani. Co chwilę gdzieś chodzili pielęgniarki lekarze i pacjenci. Chodziłem po korytarzu przez godzinę byłem dosłownie wszędzie. Od wiedziłem paru pacjentów. Poszłem nawet do dzieci. Jeden gdy tylko zjawiłem się w ich bawialni. Wskazał na mnie palcem i powiedział "O patrzcie to ten z plakatów" a inny Spytał czy może się do mnie przytulić. I tak przytuliłem małego. Niby nic ale mały bardzo się ucieszył, a mnie rozczulił ten jego dziecięcy uśmiech pełne radości. I ten błysk w oczach pełen nadziei i miłości do świata.
Znudziło mi się chodzenie po oddziale więc zaczęłem krążyć po szpitalu. Przeżyłem istny szok, nie cały szpital był taki piękny i nowoczesny. Większość miejsc była brudna i stara. Sprzęt ledwo co działał a pacjenci nie mieli prawie wg opieki. Moją uwagę przykuł oddział w którym było stanowczo najgorzej. Ale klimat...
Klimat był, cóż mogę przyznać piękny. Ludzie się do siebie uśmiechali, opowiadali kawały, większość ich rozmów nie miała sensu. A jednak nadal rozmawiali. Jedną z takich osób był chłopak z sali 457. Był niski, bynajmniej tak mi się wydawało. Bo siedział, rozmawiał z jakimś starszym panem o wojnie. Ten opowiadał mu o śmiesznych historiach z wojny. Chłopak wydawał się zafascynowany tymi opowiadaniami. Ja zresztą też stałem tak w drzwiach, i słuchałem. A oni nawet nie przerwali, najprawdopodobniej nawet nie wiedzieli że tam stoje. Aż w końcu wszedłem do sali i przedstawiłem się.
- Dzień dobry. Jestem Thoma.- Podałem im obu rękę. Starszy pan miał na imię Naruto  a młody chłopak Tsuno.

Hejo no wiem takie to krótkie i wg.
Ale proszę o komy.
<333333

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz