Uważam, że ta opowieść ci się spodoba: " Bo jeśli znikniesz... autorstwa null na Wattpad http://my.w.tt/UiNb/f6yYvLhRAw
HardYaoi
To co było dla nas oczywiste czasem może nas zaskoczyć. Myślimy że mamy wszystko... A tak naprawdę nie mamy nic...
niedziela, 11 września 2016
niedziela, 1 maja 2016
Yuri tak z Dupy
Grobową ciszę przerwał głośny huk, dość drobne ciało z wielką siłą zostało pchnięte na drzwi. Dziewczyna o jasnych blond włosach z nieskrywanym szokiem patrzyła przed siebie. Gdy po obu stronach jej twarzy znalazły się czyjeś ręce, próbowała się cofnąć. Lecz drzwi skutecznie jej w tym przeszkodziły. Nadal patrząc w przód wyciągnęła dłoń i oparła ją na policzku drugiej dziewczyny. Która z uśmiechem odepchnęła czuły gest blondynki. Łapiąc ją za uda podniosła do góry tak że blond dziewczyna chcą nie chcąc oplotła nogi wokół tali wyraźnie zdenerwowanej towarzyszki. Która wbiła się w jej usta. Pocałunek z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej namiętny i gwałtowny. Drzwi otworzyły się i blondynka już po chwili siedziała na brązowym biurku, wciąż całowana. Druga dziewczyna jednym szybkim ruchem rozdarła jej bluzkę rzucając ją gdzieś w kont pokoju. Rękoma jeździła po brzuchu blondynki a usta przeniosła na jej szyję.
- Demi nie opieraj się, to naprawdę nic ci nie da. Twoje ciało mówi wszytko - Powiedziała cicho Kate odrywając się na chwilę od szyji blondynki. Wsłuchując się jak z jej gardła wydobywa się cichy jęk niezadowolenia. Westchnęła ciężko i pchnęła Demi do przodu patrząc jak dziewczyna kładzie się na biurku i zwala tym wszytko co na nim stało. W jej oczach coś jak by płonęło, przepełnione furią i porządniem. Przyglądała się leżącej dziewczynie i z delikatnym uśmiechem rozpięła guzik w jej spodniach. Zdejmując je usadowiła swoje usta tuż nad pępkiem Demi. Która wciąż leżąc dyszała głośno. Przyglądała się jak spodnie lecą w to samo miejsce gdzie leżą szczątki jej bluzki. Lubiła to, tą cholerną dominację jaką sprawowała nad nią jej dziewczyna. Jej wzrok powędrował na bok ze zdziwwniem stwierdziła że w jej ręce tkwi kawałek szkła, no tak przecież na biurku było pełno szklanych rzeczy. I dopiero po chwili zdała sobie sprawę że jej dziewczyna przygląda się jej z ciekawością. Już chciała coś powiedzieć ale cios w twarz jej to uniemożliwił. Gwałtowne szarpnięcie za włosy, klęczała na ziemi. Spojrzenie Kat było wymowne i zaraz rozkazujące. Demi zakrwawionymi palcami rozpięła spodnie swojej dziewczyny ciągnąc je i jej majtki w dół. Jej twarz została przyciśnięta do krocza dziewczyny. Całowała najpierw jej uda, rękoma jeździła po zgrabnym tyłeczku. Gdy Kate usiadła w miękkim fotelu ściągając do końca spodnie i majtki....usta Demi wylądowały na cipce dziewczyny. Liżąc ją czuła jak i w niej wzrasta podniecenie a palce jej dziewczyny bawią się jej włosami. Ciche jęki sprawiły że jej język poruszał się jeszcze szybciej i szybciej. Ręka powędrowała niżej, i już prawie jej palce znalazły się pod jej majteczkami ale Kate szarpnięciem włosów uświadomiła jej że nie może..... Czytają jak Kate dochodzi poczuła ulgę a zarazem strach. Co teraz się stanie.....odpowiedź nadeszła bardzo szybko. Bardzo szybko zaś wylądowała na łóżku. Uderzając o ścianę głową poczuła jak jej majtki zostają rozerwane a w jej środek wślizguje się coś wielkiego. Chciała krzyknąć, ale kolejne uderzenie w twarz....Kate poruszała wielkim dildem w niej.....krzyki blondynki wypełniły cały pokój. Bolało.....a zarazem było niesamowicie przyjemne. Chciała więcej, czując jak jej ciało ogarnia dreszcz którego nie można pomylić z niczym innym. Dochodząc krzyknęła imię swojej ukochanej. A w jej jeszcze otwarte usta zostało włożone Dildo.
- Liż je szmato - Demi posłusznie wykonała polecenie. Patrząc jak Kate związuje jej nogi...później ręce. Na końcu na jej szyji zawisła obroża. A wszytko zostało połączone łańcuchem tak że dziewczyna leżała w pozycji embrionalnej bezbronna i bez żadnych szans na ratunek? Wciąż trzymając w ustach dildo została obrócona tak że jej tyłek wypięty w stronę Kate która z miną pokerzysty zaczęła bić ją po pośladkach. Z całej siły, sprawiając że oczy blond dziewczyny wypełniły się łzami. Zamknęła na chwilę oczy, nie świadoma tego że w momencie gdy jej powieki się zamkną w jej tyłek zostanie włożony wibrator. Dziewczyna w szoku obróciła się na bok sprawiając że wszedł głębiej. Chciała krzyczeć nie mogła. To było przyjemne.......
niedziela, 17 kwietnia 2016
Tsuno siedział na łóżku, obiadał się żelkami które przed chwilą mu wcisnąłem. Początkowo nie był zadowolony że ma jeść cokolwiek ode mnie. Ale po paru kęsach było mu to już obojętne, wydawał się zachwycony ich cudownym smakiem. Delikatnie cytrynowe z posmakiem imbiru który drażnił gardło sprawiając że po całym ciele przechodził przyjemny ciepły dreszcz.
- Bardzo smaczne - stwierdził z uśmiechem. Na mojej twarzy również pojawił się delikatny uśmiech, ledwo co widoczny. Ale chłopak widać wychwycił go i zaczął się cicho śmiać. Co przyznam szczerze było bardzo słodkie. Rozejrzałem się po sali w której byliśmy. Białe ściany, białe łóżka, kilka jakiś maszyn. Których przeznaczenia nie znałem. Wszytko białe, i tylko nasze ubrania nie były w tym jakże okropnym kolorze. Popatrzyłem znów na chłopaka, patrzył na okno.
- Nie byłem na dobrze przez 6 miesiący - I znowu popatrzył na mnie.
- Dlaczego?? - Zmarszczyłem delikatnie brwi nie rozumiejąc. Chłopak delikatnie westchnął i popatrzył znowu w kierunku szyby Która dzieliła nas od świata " na zewnątrz".
- Nie miałem z kim, rodzina mieszka daleko i nie mają zbytnio czasu wyjść ze Mną na spacer. Przyjdą dadzą mi to o co prosiłem, popatrzył na ciuchy w które był ubrany. I jadą z powrotem - w jego głosie dało się wychwycić smutek.
Niewiedząc dlaczego wstałem i szybkim krokiem opuściłem jego salę, po kilku minutach byłem z powrotem, w ręku trzymając kurtkę dla niego. Jego spojrzenie nierozumie krążyło od mojej twarzy do kurtki którą trzymałem w rękach.
- Zakładaj idziemy na spacer - Jego spojrzenie sprawiło wręcz że jękłem. Radość jak bym spełnił jego największe marzenie. Jak takie małe dziecko które dostało wymarzoną zabawkę. Szybko ją ubrał i sięgnął po buty, składając je nadal się uśmiechał. Był po prostu słodki, niewiedząc czemu poczochrałem jego brązowe włosy. Były wyjątkowo miękkie w dotyku. Jak bym głaskał aksamit. Wstał i szliśmy w stronę windy. Gdy ta wolno zjeżdżała na dół przyglądałem się jak z każdą chwilą w oczach chłopaka wzrasta ekscytacja, a oczy wesoło świeciły radością. Nie wiem dlaczego ale jego uśmiech wyjątkowo poprawił mi humor. Może dlatego że sam chciałem wyjść z tego szpitala choć na chwilę poczuć świeże powietrze. A może dlatego że mimo wszystko spełniłem jakieś jego marzenie. Tak po prostu, a nie kosztowało mnie to nic.
Idąc korytarzem chłopak uśmiechał się jeszcze bardziej. Szybkim krokiem otworzyłem przed nim drzwi i już po chwili oboje staliśmy w pięknym szpitalnym ogrodzie. Pełno tu było kwiatów i zieleni. Spokojne miejsce, słychać było tylko śpiew ptaków i szum wody? To chyba strumyk, cóż muszę przyznać szpital wyjątkowo się postarał by pacjenci umierali w spokoju i ciszy. Mój wzrok ukradkiem skupił się na chłopaku obok. Tsuno stał z otwartymi ustami. Przyglądał się wszystkiemu wokół, jak by nigdy wcześniej nie widział nic piękniejszego, nic tak cudownego że warto było aż stać i tylko się przyglądać. Dałem mu chwilę i delikatnie pchnąłem głową okazując byśmy szli dalej.
Z każdym krokiem chłopak wydawał się coraz bardziej zakochany w tym miejscu. Faktycznie cudownie tu było. Usiadł przy strumyku, i patrzył jak ciut pod taflą przezroczystej wody pływają ryby. Siedziałem z nim tak przez chwilę ale znudziło mi się to dość szybko, mówiąc mu tylko że zaraz wracam, udałem się do sklepu który był tuż przy wejściu do szpitala. Zamówiłem nam po ziemnym koktajlu i wróciłem na ławkę. Tsuno nadal z miłością obserwował rybki, a ja z niekłamaną fascynacją przyglądałem się jemu. Delikatnie dotknęłem jego ramię i podałem mu koktajl. Uśmiechem podziękował i wrócił do oglądania ogrodu. To dziwne, jak w takim miejscu jak szpital można znaleźć taki raj. Cisza i spokój. Kilka drzew i duża ilość kwiatów i krzewów różnego rodzaju, gdzieś w drugim koncie ogrodu widziałem drzewo wiśni, gdzie indziej głazy. Wszytko podkreślało górski klimat tego miejsca. Nie wiem ile tak siedzieliśmy ale niebo wciąż było jasne, a powietrze świeże i ciepłe. Bez słowa oboje wstliśmy i ścieżką zrobioną z wygładzonych kamieni szliśmy przed siebie. I dopiero dluszym czasie zorientowałem się że ogród ten musi być częścią lasu który graniczył ze szpitalem, lasu tek pięknie wpasowanym w budynki szpitala.
Zawróciliśmy, nie odzywając się do siebie weszliśmy do budynku szpitala i znowu ogarnął nas smród leków i atmosfera śmierci. Nie przyjemne uczucie, takiego chłodu mimo że było ciepło. Odprowadziłem Tsuno do jego sali i sam udałem się do mojego pokoju gdzie od razu wskoczyłem pod prysznic i pozwoliłem wodzie ogarnąć swoje ciało. Było mi po prostu przyjemnie, tak naprawdę przyjemnie. Nie wiem ile prysznic zajął mi czasu ale gdy położyłem się do łóżka na dobrze było już ciemno. Gasząc światło okryłem się kołdrą. Myślałem.....chyba o wszystkim i o niczym. Jakoś nie potrafiłem się skupić na niczym konkretnym, to takie dziwne. Takie nie moje....
niedziela, 22 listopada 2015
AgaDo moje życie
Kochasz Azję i wszystko co z nią związane.
Tu znajdziesz coś dla siebie.
Bogaty katalog rzeczy do wyboru. Miła ekipa zdolna znaleźć wszystko na życzenie klienta.
To właśnie AgaDo. Jedyny, niepowtarzalny sklep ze wszystkim co słodkie i niezwykłe.
https://www.facebook.com/AgaaDo/
poniedziałek, 26 października 2015
Eheeeee
Nie wygram dziś tej walki. Bo zupełnie sam, nie dam rady. Odeszłeś już dawno, zostawiając mnie samego sobie. Mówiłeś bym nie tęsknił, bym pod żadnym pozorem nie płakał. Mówiłeś.... Tak wiele mówiłeś. Obiecywałeś że tak będzie lepiej, że to naprawdę pomoże.
Tylko to ja zostałem sam, zupełnie sam w tej pustce którą zwą życiem. A może to wcale nie jest życie. Czy można nazwać tak coś, co tylko rani i dzień za dniem zabiera mi resztki siły. To całe życie to nie życie. Pusta egzystencja, w której bez ciebie się Gubię. I wiem że nigdy się nie odnajdę.
Ty jesteś tam gdzieś... A może faktycznie cię nie ma. Nie wiem sam, ale umieram.
Ukryty pod maską, codziennych spraw i sztucznego szczęścia. To ja....
Tak pusty i mniej wartościowy niż kiedyś....
Każdego dnia wspominam, te chwile gdy obiecywaliśmy sobie że zawsze przy sobie będziemy. Że nigdy się nie rozstaniemy. I przez ten cały świat, będziemy szli razem. Trzymając się za rękę, dając ludziom dowód na to że szczęście naprawdę istnieje. Tylko trzeba mieć osobę która razem z tobą je odnajdzie. Chwile w których po prostu liczyło się to że byliśmy przy sobie. A wszystko wokół było najmniej ważne.
Tych chwil było tak dużo, i każda z nich utwierdzała mnie w przekonaniu że będzie ich więcej.
Lecz to się zmieniło, ty się zmieniłeś. Wiem, nie twoja wina. Bo nie można osądzać cię za to że twoja rodzina zaczęła się rozpadać. Za to że twój ojciec zaczął pić, niszcząc ciebie i twoją mamę psychicznie. Nie można cię o to osądzać. I gdy Wydawało się że gorzej być nie może, twoja mama zachorowała. Szpital i leki przestały pomagać, bez wsparcia ze strony twojego ojca nie dała rady. I po niedługim czasie zmarła, zostawiając cię samą z nim. On coraz częściej pił, krzywdzące cię tym psychicznie i niejednokrotnie fizycznie. Zamknąłeś się w sobie..... A ja.... Nie umiałem ci pomóc, próbowałem, ale ty nie chciałeś. Tak bardzo zagubiony w tym wszystkim stwierdziłeś że już nic ci nie pomoże. Mówiłeś że to ty jesteś winny śmierci mamy, że to twoja wina że jesteś sama na tym świecie. Niekochany, nie chciana przez nikogo. Twoje słowa bolały tak mocno, lecz moje uczucia tylko jeszcze bardziej się nasiliły. Z każdym dniem było z tobą coraz gorzej. Coraz chudszy, coraz bardziej posępny, coraz bardziej smutny . Zdaje mi się że już nie rozróżniałeś kto jest twoim przyjacielem a kto wrogiem. Nawet mnie często traktowałeś jak bym chciał cię skrzywdzić. Mówiłeś bym odszedł, nie mogłem. Twój ojciec....cóż wpływ siły i policji sprawił że przejrzał na oczy. Zobaczył co się dzieje, lecz było za późno. Jakiekolwiek rozmowy z tobą kończyły się twoimi łzami i krzykiem skierowanym do każdego kto próbował ci pomóc. Czas mijał bardzo szybko, a z nim upływała twoja Energia. Gdy pierwszy raz wzięłeś do ręki żyletke i zrobiłeś tych kilka niewinnych kresek, nie byłeś świadomy że tak bardzo Cię to wciągnie. Każdego następnego dnia nakładałeś na siebie kolejne ślady swojej nienawiści do całego świata. Błagałem, tak bardzo Cię Błagałem byś przestał. Ty już nie słuchałeś mnie wcale. Mój skarb znikł , zniknął chłopak który kochał wszystkich i wszystko. Znikł .... A ja bezradnie patrzyłem jak umierasz każdego dnia na nowo.
Ta bezradność była tak cholernie bolesna i okropnie wyczerpująca.
Lecz tak naprawdę cały mój świat zawalił się gdy zadzwoniłeś do mnie o 1:47 tak pamiętam dokładnie tą godzinę. Prosiłeś bym przyszedł na Barykady. Bo jesteś sam i strasznie się boisz. Dziesięć minut później już tam byłem. Siedziałeś na ziemi śmiejąc się, nie rozumiałem. Wokół było ciemno światło dawały lampy z pobliskiego sklepu. A gdy się spytałem co się stało. Powiedziałeś że mnie kochasz i zawsze będziesz ale nie dajesz już rady. I wtedy to zobaczyłem, na ziemi koło butelek po piwie leżały paczki po lekach, twoich lekach. Na widok mojej miny zaczęłeś się śmiać. Co chwilę mówiłeś że mnie kochasz, i że tak będzie lepiej. Bez ciebie będzie lepiej. Karetka przyjechała bardzo szybko, lecz było już za późno. Dokładnie o 2:19 przestałeś oddychać. A o 2:21 stwierdzono twój zgon. Cały czas trzymałem cię za rękę, a po moim policzku spływały łzy. Twoje ostatnie słowa " Kocham Cię wiesz?".
Wiem Skarbie Wiem.
Jest godzina 2:14, siedzę na barykadach. Bezwiednie patrząc się na gwiazdy. Mam nadzieję że jesteś jedną z nich. Wyciągnąłem rękę po butelkę piwa. Na ziemię spływały krople krwi, ze świeżo co zrobionych ran. Tak skarbie ja też to robię. Łyk piwa delikatnie drażni moje gardło. 2:20 po moim policzku spływa łza, spadając na moje rany. I delikatnie sprawiając mi tym przyjemność. Którą czerpię z bólu. 2:21 patrzę w niebio, a z gardła wydobywają mi się słowa które powtarzam już od 10 lat " Kocham Cię wiesz?"
piątek, 15 maja 2015
Hejoooo
Hejka miśki moje kochane.
Jakoś ostatnio nie mam czasu nic wstawić
Ale macie tu moje gg 53694008 piszcie!!!!!
czwartek, 5 lutego 2015
WAŻNE!!!!!!
Hejka jest sprawa!!!!!!
Musicie pomóc MŁODEJ I ZDOLNEJ dziewczynie!!!!!
Dajcie proszę Głos na KingQueen
Can you please vote for my band KingQueen? :) http://www.hardrockrising.com/?fb_ref=Default#/4642?artist_id=626019&voting_token=98286f469ca54cca7a79e232a2b6ef0a
To link!!!
Proszę dajcie głos
Z góry dziękuję.
A i Następny rozdział będzie jutro!!!!!!!
Tylko powiedzcie czy chcecie Anioł, Czy pierwsze opowiadanie??
środa, 31 grudnia 2014
Anioł 1
Paliłem papierosa za papierosem, to już druga paczka w ciągu godziny. Heh, zresztą było mi to obojętne. Wszystko było mi obojętne, cały świat.
25 urodziny wow jakie to piękne a może nie. Dla większości to piękna liczba. Większość w tym wieku zaczęło już swoją pierwszą poważną prace. Ale nie ja, ja pracuje od dzieciństwa. Od małego dzień w dzień, pokazuje swój talent do zarabiania pieniędzy. Dzień w dzień cały świat mnie obserwuje. To trochę męczące, ale idzie się przyzwyczaić.
Na imię mam Thoma, i tak właściwie co mam więcej po za swoim imieniem. Nic bo wszystko pozostałe mogę stracić. Majątek, sławę przyjaciół, a imienia nigdy nie stracę.
Moje urodziny...
Dzień zacząłem od ostrego treningu wow, nic nadzwyczajnego ćwiczę często. Od rana zaczęłam dostawać niezliczoną ilość smesów i wiadomości wszelakiego rodzaju. Nawet ich nie odczytywałem, dzisiejszy dzień miałem zamiar spędzić w domu leżąc w łóżku i oglądając jakiś marny film na DVD. Moja 60 calowa plazma nieźle się spisywała.
Rodzina, fani, znajomi ciągle nie dawali mi spokoju. To wkurzało, bycie sławnym ma dużo zalet ale i też dużo wad. Już prawie zapomniałem co to prywatność spokój i cisza.
Od 7 roku życia śpiewam, wygrywałem wszystkie możliwe konkursy i zawody. Rodzice pchali mnie wszędzie, na początku bardzo mi się to podobało. Ale to na początku, teraz wolałbym być biednym chłopakiem ze wsi niż bogatym gnojkiem z niewyobrażalnie drogiej dzielnicy. Te wszystkie konkursy sprawiły że już w wieku 15 lat byłem znany na całą Azje. Dwa lata później uzyskałem status gwiazdy międzynarodowej. A co za tym idzie kasa, dużo kasy. Moi rodzice z przyjemnością to wykorzystali. Do uzyskania prze zemnie pełnoletności obłowili się tak, że teraz niczego im nie brakuje mimo że nie daje im ani jena. Ale jak wiadomo pieniądze szczęścia nie dają. A gdzie tam, zabierają szczęście. Możecie mi wierzyć ale oddał bym wszystko za jeden dzień normalnego nastolatka. Dzień bez tego całego przepychu, bez podlizywania się. Tak na leżałem do coraz szerszego grona ludzi na świecie, których dopadła depresja. Chociaż czy to można nazwać depresją. Mój psychiatra twierdzi że tak, ale czy on siedzi w mojej głowie Nie. Nikt nie wie co myślę nikt nie wie co czuje...
Film był strasznie nudny, w sumie nic dziwnego oglądałem go już 30 razy. A ja leżałem na dużym pustym łóżku i zastanawiałem się co mam z sobą zrobić. Mogłem zrobić praktycznie wszystko a zarazem nic. Chwiejnym ruchem wstałem i zacząłem iść w kierunku mojego nowoczesnego gabinetu, który wykorzystywałem jako pracownie. Pomieszczenie było wielkie, każdy mebel każda choćby najmniejsza rzecz była aż do bólu nowoczesna. Nie ja wybierałem ten dom, to moja siostra. Stwierdziła że jest duży i funkcjonalny. Idealny dla gwiazdy mojego pokroju. Ale czy ja byłem gwiazdą???? Wątpię...
Fak płyty sprzedawały się w dużych nakładach, koncerty były zawsze udane a bilety na nie, sprzedane w 3 dni od ich wyjścia. Ale to nie czyniło mnie gwiazdą. Gwiazda to taka osoba która czerpie przyjemność z tego co robi. Pomaga swoim zachowaniem innym, jest dla nich wzorem do naśladowania. A ja jestem całkowitym przeciwieństwem tego.
Siedziałem sam nie wiem ile, w gabinecie leciała cicho muzyka. A ja myślałem po raz kolejny na temat sensu mojego życia. Czy w ogóle ja mam jakiś sens życia??? Z szuflady wyjąłem dwa opakowania tabletek uspokajających. Sam nie wiem kiedy ale na dłoni pojawiły się tabletki. Łykałem jedną za drugą...
Jasno tu. Coś za jasno, i to pikanie....
Kurwa nie udało się, jestem w jebanym szpitalu. Znowu ktoś mnie uratował, znowu ktoś kurwa postanowił za ingerować w moje życie. Chciałem się podnieść ale nie miałem siły się choćby ruszyć. Cu kurwa.... Co się kurwa dzieje, słyszałem czyjś głos. To była kobieta, mówiła coś. Chyba do mnie, bo słyszałem swoje imię. Mówiła i mówiła, a ja chciałem jej odpowiedzieć... Ale nie mogłem, próbowałem a nic mi nie wychodziło. Teraz inny głos, znałem go. To była moja mama, jezu co ona tu robi, przecież zabroniłem powiadamiać rodzinę w razie śmierci, lub wypadku. Miałem już tego dość. Ta biel była okropna, raziła niczym słońce i to takie ostre słońce. Moje powieki opadły na dół, a ja sam całym sobą próbowałem zasnąć. Lecz nawet tego mi nie można było. Poczułem szarpnięcie, i nagle wszystko wróciło. Znowu miałem panowanie nad całym ciałem. Znowu wszystko czułem i widziałem. Siedziałem na dużym szpitalnym łóżku, a przede mną stała moja matka i pielęgniarka. Patrzyły na mnie z litością w oczach. Co się stało??? Czy coś ze mną nie tak...
-Hej kochanie jak się czujesz???- Mama pochyliła się i zbliżyła się tym do mnie.
-Ale jak??? Dlaczego ja żyję????-No właśnie dlaczego??? Kto mnie uratował, komu mam przypierdolić za to że sprawił że żyję. Mama popatrzyła na pielęgniarkę, ta wzruszyła ramionami i po kręciła głową. Mama przez chwilę jeszcze się na nią patrzyła. Po jakimś czasie znów skupiła swój wzrok na mnie. Uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po głowie, taki prosty gest a ja poczułem się znów jak małe dziecko.
-Sakusa. Sakusa przyszła do twojego domu. A że miała klucze... Znalazła cię nieprzytomnego i zadzwoniła po karetkę. Boże jak ja się ciesze że żyjesz. Kochanie ja nie wiem co bym zrobiła gdybyś umarł. Jesteś całym moim światem moim kochanym dzieckiem.-Co kurwa??? Nie tak po tylu latach mi to mówi.... To jest chore.
- Mamo ja...-Nie zdążyłem nic powiedzieć bo do sali wszedł dobrze mi znany lekarz. Popatrzył na mnie i po kręcił głową. Podszedł do mojej mamy i przedstawił się. Zaczął coś tam mówić o tym że jestem częstym pacjentem i wg.
-A ty mój drogi pacjencie. Miałeś znowu szczęście, żyjesz.-Dodał widząc zdziwienie na mojej twarzy.
-Tsaa. To kiedy wypuszczacie mnie do domu??- Spytałem patrząc mu w oczy. Zwykle wesołe i pełne energi oczy doktora zmieniły się w poważne. Popatrzył na moją kartę.
-Cóż twój organizm jest ogólnie w dobrym stanie. Ale zatrzymamy cię na tydzień tak dla pewności że nic ci nie jest.-Ooo urlop można powiedzieć. Zacząłem z nim gadać chuj sam wie o czym. W tym czasie moja mama pojechała do mnie do domu po ciuchy dla mnie i jeszcze kilka ważnych rzeczy. Wow mamusia jest miła i chyba się martwi. Pewnie brakuje im kasy. Ale przywiozła wszystko to czego potrzebowałem. Oddział na którym byłem był duży i nowoczesny. Za odpowiednią opłatą(którą oczywiście zrobiłem) można było mieć samemu sale z najnowocześniejszym sprzętem. Oczywiście była też łazienka z której skorzystałem od razu po tym jak moja mama lekarz i ta cała pielęgniarka dali mi spokój.
Wymyty i ubrany stanąłem przed lustrem. Patrzyłem na chłopaka którego "kochały" miliony. Ale co we mnie było takiego niezwykłego??? Czarne włosy ,zielone oczy opalone ciało. No tak nastolatki jarały się mną bo niby taki Kawaii . Że ciało piękne i wg ideał. Jezu ja i ideał??? Daleko mi do ideału. W sumie daleko mi do czegokolwiek.
Ubrany w szare dresy i białą bluzkę w serek wyszłam na korytarz. Ten tętnił życiem, ludzie byli zabiegani. Co chwilę gdzieś chodzili pielęgniarki lekarze i pacjenci. Chodziłem po korytarzu przez godzinę byłem dosłownie wszędzie. Od wiedziłem paru pacjentów. Poszłem nawet do dzieci. Jeden gdy tylko zjawiłem się w ich bawialni. Wskazał na mnie palcem i powiedział "O patrzcie to ten z plakatów" a inny Spytał czy może się do mnie przytulić. I tak przytuliłem małego. Niby nic ale mały bardzo się ucieszył, a mnie rozczulił ten jego dziecięcy uśmiech pełne radości. I ten błysk w oczach pełen nadziei i miłości do świata.
Znudziło mi się chodzenie po oddziale więc zaczęłem krążyć po szpitalu. Przeżyłem istny szok, nie cały szpital był taki piękny i nowoczesny. Większość miejsc była brudna i stara. Sprzęt ledwo co działał a pacjenci nie mieli prawie wg opieki. Moją uwagę przykuł oddział w którym było stanowczo najgorzej. Ale klimat...
Klimat był, cóż mogę przyznać piękny. Ludzie się do siebie uśmiechali, opowiadali kawały, większość ich rozmów nie miała sensu. A jednak nadal rozmawiali. Jedną z takich osób był chłopak z sali 457. Był niski, bynajmniej tak mi się wydawało. Bo siedział, rozmawiał z jakimś starszym panem o wojnie. Ten opowiadał mu o śmiesznych historiach z wojny. Chłopak wydawał się zafascynowany tymi opowiadaniami. Ja zresztą też stałem tak w drzwiach, i słuchałem. A oni nawet nie przerwali, najprawdopodobniej nawet nie wiedzieli że tam stoje. Aż w końcu wszedłem do sali i przedstawiłem się.
- Dzień dobry. Jestem Thoma.- Podałem im obu rękę. Starszy pan miał na imię Naruto a młody chłopak Tsuno.
Hejo no wiem takie to krótkie i wg.
Ale proszę o komy.
<333333
poniedziałek, 22 grudnia 2014
Anioł 0
Odszedł...
To już koniec...
W chwili gdy jego serce przestało bić, umarłem razem z nim. Bo jaki sens ma moje istnienie, skoro jedyna osoba jaką kochałem nie żyje.
Przecież to on mnie tworzył to on pokazał mi jak kochać, jak czuć...
A teraz go nie ma. Jest tylko nie przenikliwa pustka i smutek, nie to nie jest smutek to jest wycie w niewyobrażalnym bólu. Bólu który wyniszcza mnie całego, niszczy wszystko do około. Ale świat wokół jest mi obojętny, zawsze był. Aż poznałem go...
Mojego anioła...